Forum www.twilightfan.fora.pl Strona Główna
 Forum
¤  Forum www.twilightfan.fora.pl Strona Główna
¤  Zobacz posty od ostatniej wizyty
¤  Zobacz swoje posty
¤  Zobacz posty bez odpowiedzi
www.twilightfan.fora.pl
Forum poświęcone twórczości Stephenie Meyer
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie  RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 
 
Dance yor life-the party has just begun (tłumaczenie)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.twilightfan.fora.pl Strona Główna -> Proza, Fanficki Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Dance yor life-the party has just begun (tłumaczenie)
Autor Wiadomość
BellsCullen
Wampir



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z brzucha mamy ^^

PostWysłany: Wto 21:07, 03 Lut 2009    Temat postu:
 
Uuu...robi się mrocznie i strasznie Razz
Stawiałabym na jakiegoś napalonego gostka, który po kryjomu ślini się na widok Belli. W końcu Bella dowie się kto to i skopie mu tylną część ciała, która wcale nie nazywa się "plecy" xD
Dobra, moja wyobraźnia jest ograniczona, chociaż w sumie nie... Nieważne, ja tu insynuuje dalsze losy Belli, zamiast czekać w spokoju na kolejny rozdział.
Więc dajesz Bells, dajesz Razz Wrzuć jeszcze dzisiaj coś Smile

Powrót do góry Zobacz profil autora
love_twilight
Wilkołak



Dołączył: 22 Wrz 2008
Posty: 378
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Poznań

PostWysłany: Wto 21:19, 03 Lut 2009    Temat postu:
 
Ja bym stawiała na to, że nie ona mu skopie wiadomo co, tylko Edek... i np.... wyrzucą go za to ze szkoły! Ale by było fajnie'xD

Ok Bells, jest już wymagana liczba, prosiiiiiiiiiiiiiiiiiimy o następną część! Very Happy Smile Laughing Razz Wink Mr. Green

Powrót do góry Zobacz profil autora
BellsCullen
Wampir



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z brzucha mamy ^^

PostWysłany: Wto 21:22, 03 Lut 2009    Temat postu:
 
No w sumie mógłby to zrobić Ed Very Happy Wtedy Bella bardziej się do niego przekona Very Happy Razz
No Bells dajesz kolejny rozdział, bo my tu już same wymyślamy ciąg dalszy xD

Powrót do góry Zobacz profil autora
Bells
Administrator



Dołączył: 29 Cze 2008
Posty: 968
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 21:32, 03 Lut 2009    Temat postu:
 
A tera jeden z moich ulubionych odcinków. Sama nie wiem czemu - po prostu go lubię i już Very Happy

Rozdział 30.
Ochroniarze Belli i podglądacz.

Bella:
Przerażona rozglądałam się po korytarzu.
W głowie kotłowały mi się tysiące pytań.
Kto to?
Czy to dowcip?
Dlaczego nie zorientowałam się, kiedy ktoś robił mi to zdjęcie?
Nie znałam odpowiedzi na żadne z tych pytań.
Może panika odebrała mi zdrowe zmysły, ale nie odważyłam się wejść do pokoju.
Dokąd mam w takim razie pójść?
Nieistotne, byle nie zostać tutaj.
Pędziłam korytarzem, moje oczy obracały się dookoła głowy.
Nie wiedziałam dokąd prowadzą mnie moje nogi, serce zaraz wyskoczy mi z piersi.
Nagle poczułam jak ktoś chwyta mnie mocno za ramię.
-Aa! - byłam tak przerażona, że nie potrafiłam powstrzymać się od krzyku.
Odwróciłam się i zobaczyłam przestraszoną twarz Emmetta.
-Jest tu gdzieś pająk? - zapytał bojaźliwie.
Zaraz za nim stał Edward, który patrzył na mnie z politowaniem.
Pokręciłam głową i Emmett poczuł się o wiele lżej.
-Co tu robicie? - zapytałam rodzeństwa.
Edward wzruszył ramionami.
-Mamy wolne popołudnie i właśnie wybieraliśmy się „Słonecznej Pizzy” (chyba tak to ostatnio przetłumaczyłam), a ty? - zapytał.
Bezwiednie też wzruszyłam ramionami.
-Chciałam iść do swojego pokoju. - burknęłam cicho.
-Ee, zły kierunek – zwrócił mi uwagę Emmett i spojrzałam na niego ze złością.
-Nie w tym problem. - jęknęłam i Edward uniósł wysoko brwi.
-No to w czym? - spytał.
Nie byłam pewna czy potrafię im wyjaśnić dlaczego zrezygnowałam z wejścia do własnego pokoju.
-Chodźcie ze mną. - stwierdziłam jedynie udając się w kierunku, z którego przyszłam, z nimi u boku czułam się o wiele pewniej. Wymienili tylko zdziwione spojrzenia i podążyli za mną
Zatrzymałam się przed drzwiami.
Naturalnie miałam nadzieję, że wcześniej tylko mi się przewidziało... niestety nie.
Zdaje mi się czy te litery wyglądają jeszcze groźniej niż poprzednio?
-Co to ma być? - zapytał skonsternowany Emmett.
Edward podszedł do zdjęcia i szybko zerwał je ze ściany.
-Kiedy zostało zrobione? - zapytał mnie wskazując na zdjęcie.
-Wczoraj wieczorem. - odpowiedziałam ledwie słyszalnie.
-To musi być jakiś bardzo kiepski dowcip. - wybąkał Emmett wpatrując się cały czas w krzykliwe litery.
-Czym to jest napisane? - zapytał i przeciągnął po nich palcami.
-Nie wiem. - odpowiedziałam jeszcze ciszej niż przed chwilą i osunęłam się na ścianę.
Cała ta sytuacja strasznie mi ciążyła. Zamknęłam oczy i odetchnęłam głęboko.
-Przyprowadzę nauczyciela. - usłyszałam głos Emmetta, ale w ogóle się tym nie przejęłam.
Zjechałam na podłogę i objęłam nogi ramionami.
-Hej, wszystko będzie w porządku. Może ktoś chciał ci zrobić kiepski dowcip. - usłyszałam głos Edwarda..
Zamiast głosu, do którego się przyzwyczaiłam – aroganckiego, drażniącego, ironicznego – usłyszałam tym razem głos, który brzmiał szczerze i troskliwie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że klęczy tuż obok mnie i – premiera! - uśmiecha się nieśmiało.
Jeden, mały gest, a przez moje ciało przechodziło na zmianę ciepło i chłód i na jedną chwilę zapomniałam dlaczego siedzę na tej cholernej podłodze. Edward spojrzał mi w oczy, a ja nie potrafiłam się od nich oderwać.
Co on ze mną wyprawiał?
-Przyprowadziłem pana Springa. - usłyszałam z daleko głos Emmetta, wzięłam się w garść, popatrzyłam w kierunku, z którego dochodził głos Emmetta i teraz dostrzegłam także pana Springa.
Kiedy zobaczył moje drzwi, zmarszczył czoło.
-Ktoś to tylko napisał czy jest coś jeszcze? - zwrócił się w moją stronę.
Edward podał mu zdjęcie.
Nasz nauczyciel był oburzony, że któryś z jego uczniów był do tego zdolny.
-Mam nadzieję, że to jednak tylko kiepski żart, ale proszę być ostrożną, panno Swan i najlepiej zawsze mieć kogoś przy sobie. Jeśli coś podobnego znów się wydarzy, proszę mnie natychmiast o tym poinformować. - stwierdził pan Spring.
Skinęłam głową.
-Co to właściwie jest? - zapytał Emmett wskazując na płonące krwiście litery.
-Powiedziałbym, że to tylko pisak. Poproszę naszą złotą rączkę, żeby natychmiast się tego pozbył. - odpowiedział pan Spring i popatrzył na mnie z troską.
-Doszła już pani do siebie, panno Swan? - zapytał, a ja starałam się skinąć tak, żeby mógł w to uwierzyć.
Wstałam, a pan Sprig odwrócił się i poszedł zawiadomić naszego majstra.
-Zostajemy z Bellą. - powiedział Emmett, a Edward od razu skinął głową.
-Bzdura! Idźcie już do „Słonecznej Pizzy” - stwierdziłam niby obojętnie i przekręciłam klucz w zamku.
Dzięki Bogu, zdołałam się już uspokoić.
-Nie, zostajemy! - zakończył dyskusję Emmett.
Westchnęłam i ostrożnie uchyliłam drzwi.
Wygląda na to, że nic nie zostało zniszczone, wszystko było tak jak wcześniej.
Emmett i Edward przesunęli mnie delikatnie i zajrzeli do łazienki. Z impetem otworzyli drzwi, spodziewając się zapewne szalonego podglądacza, który się na mnie rzuci.
Wyszli z łazienki, Emmett rzucił się na kanapę.
-Idziecie jutro na tą imprezę? - zapytałam obu, chcąc jak najszybciej uciec od bardziej poważnego tematu.
-Jasne! - powiedział Edward z szerokim uśmiechem, a Emmett tylko przytaknął
-Jak jest w tym „New Moonie”? - pytałam dalej.
-Trochę ekskluzywnie, ale pomimo to młodzieżowo i... no wiesz, na czasie. Jest w czarno – białym stylu, żeby lampy dawały lepszy efekt. - wyjaśnił mi Emmett.
-Poza tym są dwa poziomy, na dole jest sala taneczna, całkiem spora. Tam też jest bar. U góry jest miejsce, żeby usiąść, odpocząć, pogadać. Urządzone na czerwono, raz na jakiś czas przychodzi kelner i pyta czy nie chcesz czegoś do picia. Więc jest naprawdę świetnie! No i DJ jest genialny.
Opis Emmetta całkiem mi pasował.
-Jestem głodna. Wy też? - zapytałam braci.
-I to jak! Zamówmy pizzę. - rzucił Edward i już wyciągnął z kieszeni swoją komórkę.
-co chcecie? - spytał mnie i Emmetta.
-Ja wezmę pizzę z mozzarellą. - opowiedziałam.
-A ja hawajską.
Edward skinął i kiedy tylko ktoś po drugiej stronie odebrał telefon, powiedział:
-Pizzę salami, z mozzarellą i hawajską, poproszę.
Rozłączył się.
-Zaraz powinna być.

-A teraz podglądacz Belli. - Emmett w mało subtelny sposób przywrócił mnie do rzeczywistości.
-Kto to może być?
Zastanawiałam się chwilę.
-Nie mam zielonego pojęcia. - stwierdziłam zawiedziona, a pozostała dwójka też wyglądała jakby nic sensownego nie przychodziło im do głowy.
Nagle usłyszałam jak ktoś majstruje coś przy zamku.
Popatrzyłam na chłopców i wszyscy wpatrywaliśmy się w drzwi.
-Czy ktoś mógłby mi to wyjaśnić? Dlaczego nasza złota rączka musi zmywać jakieś groźby? - usłyszałam głos Alice i od razu zaczęłam lżej oddychać.
Moja malutka przyjaciółka weszła do środka i usiadła z nami na kanapie. Kiedy zobaczyła swoich braci, stwierdziła:
-A wy co tutaj robicie?
-Jesteśmy ochroniarzami Belli. Musimy chronić ją przed psycholem. - wyjaśnił Emmett.
Alice zmarszczyła czoło.
-Co się stało?
Spróbowałam jej to zwięźle streścić:
-Po lekcjach przyszłam tutaj i zobaczyłam tą „wiadomość”. Poza tym wisiało jeszcze moje zdjęcie, które ktoś musiał zrobić wczoraj, jak leżałam na słońcu. Przestraszyłam się i nie chciałam sama wchodzić do pokoju, uciekłam jak najdalej i wpadłam na twoich braci. Masz może jakiś pomysł kto to mógł być? - zapytałam na koniec.
Alice zastanawiała się nad tym przez kilka sekund.
-To mogła być Lauren, Tanya albo Jessica.
-Dlaczego je podejrzewasz? - zapytał zaczerwieniony Edward.
-Groziły już Belli. Pamiętasz? Żebyś trzymała się z dala od Edwarda. - przypomniała mi moja kochana przyjaciółka.
-Co?! - ocknął się Edward zaskoczony. Teraz to ja zrobiłam się czerwona. No tak, on przecież nic o tym nie wiedział.
-Wpadłyśmy kiedyś na kilka twoich fanek, które najwyraźniej poczuły się w obowiązku chronić niewinnego Edwarda...Przecież nie poradziłbyś sobie inaczej z Bellą, gdyby nie twoja damska obstawa. Może teraz są wściekłe z powodu pocałunku i plotek.
Im dłużej Alice mówiła, tym było mi gorzej, Edwardowi chyba zresztą też. Alice po raz pierwszy wypowiedziała wszystkie fakty na głos, niektóre z nich staraliśmy się z Edwardem ignorować, jak na przykład sprawa z balem.
Nagle ciszę przerwało głośne pukanie.
Miałam już swojego prześladowcę, więc porządnie się przestraszyłam.
-Pizza! - usłyszałam głos zza drzwi i odetchnęłam z ulgą. Nie myślałam, że aż tak łatwo mnie przestraszyć.
Edward wstał i poszedł otworzyć drzwi.
W progu stał uśmiechnięty Bryan.
-Wasza pizza. - wręczył Edwardowi pudełko. Podeszłam do nich, żeby zapłacić, ale Edward był szybszy i już zdążył wyciągnąć pieniądze ze swojego portfela i wręczyć je Bryanowi.
-Dziś ja stawiam. - powiedział uśmiechnięty.
-Dzięki. - wybąkałam i usiadłam z pozostałymi.
Dałam Alice kawałek mojej pizzy, siedzieliśmy tak przez dłuższą chwilę gadając o wszystkim i o niczym, zapomniałam zupełnie o moim podglądaczu.
-Musimy się chyba powoli zbierać. - Edward popatrzył na zegarek, a Emmett skinął potakująco.
-Nie przejmuj się tymi głupstwami. - Emmett przytulił mnie, chociaż przytulił to chyba niezbyt właściwie słowo dla jego niedźwiedziego uścisku, ledwo mogłam oddychać.
Chwilę potem podszedł Edward i ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu również mnie przytulił. I tak jak przy uścisku jego brata, musiałam wstrzymać powietrze, ale ty razem z zupełnie innego powodu.
Kiedy zdecydowanie zbyt szybko odsunął się ode mnie, szepnął mi jeszcze do ucha:
-Wszystko będzie dobrze.
A ja chciałam mu wierzyć, jego ciepłe ramię dotknęło mojej skóry. Natychmiast zrobiłam się purpurowa i szybko spuściłam wzrok, a on tak po prostu roześmiał się tym swoim cholernie melodyjnym śmiechem.
Rodzeństwo Edwarda cały czas obserwowało nas, a szerokie uśmiechy nie znikały z ich twarzy, jak zawsze, rzuciłam im ostrzegawcze spojrzenie.
Kiedy Edward z Emmettem wyszli, Alice natychmiast odwróciła się w moją stronę, ale w porę położyłam jej rękę na ustach.
-Jeśli usłyszę choć jeden, dwuznaczny komentarz dotyczący mnie i Edwarda, pożałujesz.
Popatrzyła na mnie rozczarowana, ale udało jej się zachować milczenie. Nie mogła jedynie pozbyć się tego przebrzydłego uśmieszku, który był chyba jeszcze gorszy niż jej komentarze.
Szybko uprzątnęłyśmy bałagan i pościeliłyśmy łóżka.
Kiedy tylko moje ciało dotknęło pościeli, przed moimi oczami pojawił się obraz tego, co zastałam na drzwiach. Niechętnie, ale musiałam przyznać, że naprawdę się bałam.
Jakby to przewidziała, Alice wyskoczyła ze swojego łóżka i położyła się przy mnie. Dzięki Bogu, łóżko było wystarczająco duże dla nas obu.
Byłam jej za to naprawdę wdzięczna i poczułam się o wiele lepiej.
-Dobranoc Bello. - powiedziała moja mała, zakręcona przyjaciółka głosem, który świadczył tylko o tym, że zaraz zapadnie w głęboki sen.
-Dobranoc Alice. - odpowiedziałam równie zmęczona.
-Kocham cię.
-Ja ciebie też.

Powrót do góry Zobacz profil autora
BellsCullen
Wampir



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z brzucha mamy ^^

PostWysłany: Wto 22:22, 03 Lut 2009    Temat postu:
 
Jak to się mówi? Szczęście w nieszczęściu? Tak, zdecydowanie.
Ed zrobił się taki czuły...aż miło o tymczytać Smile
Bells...bedzie jeszcze szansa, że wrzucisz tu coś dzisiaj? Ładnie proszę Wink

Powrót do góry Zobacz profil autora
Emetts
Zły Wampir



Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 23:24, 03 Lut 2009    Temat postu:
 
Ej aAlice jest słodka ...Smile Emetek kochany ( za swą bohaterska postwe xD) a edwars głupi...bo to wszytko przez niego Razz

Powrót do góry Zobacz profil autora
N_Cullen
Prawdziwy Cullen



Dołączył: 01 Sty 2009
Posty: 2239
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: WRock

PostWysłany: Wto 23:46, 03 Lut 2009    Temat postu:
 
Alice jest kochana Razz Emmett no to wiadomo że słodziutki i taki opiekuńczy Very Happy no i te jego niedźwiedzie uściski Razz Ed.... zmienia się na lepsze, chociaż trochę szkoda bo lubiłam ich kłótnie na które teraz się nie zanosi :/ a co do tego podglądacza to nie wydaje mi się żeby to była któraś z wielbicielek Edwarda... są na to za głupie Razz a i jeszcze ciekawi mnie ta impreza Smile Bells jeszcze!!!

Powrót do góry Zobacz profil autora
love_twilight
Wilkołak



Dołączył: 22 Wrz 2008
Posty: 378
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Poznań

PostWysłany: Śro 9:34, 04 Lut 2009    Temat postu:
 
No, ja też raczej wątpie, żeby to były dziewczyny...
Ale fajnie, że Edek sie troche ośmiela'xD

Ok, czekamy Bells!Smile

Powrót do góry Zobacz profil autora
Bells
Administrator



Dołączył: 29 Cze 2008
Posty: 968
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 18:11, 04 Lut 2009    Temat postu:
 
Rozdział 31.
Dyskoteka i gorące tańce!

Bella:

-Bella! Co mam ubrać? - zapytała mnie chaotycznie biegająca po pokoju Alice, teraz udało jej się zatrzymać na kilka sekund, bo właśnie usiadła zrozpaczona przed szafą, nie wiedząc co robić dalej.
Szykowałyśmy się już na dyskotekę, miałyśmy przecież jeszcze „tylko” dwie godziny. Dzięki Bogu, cały dzisiejszy dzień przebiegł bez zbędnych rewelacji. Właściwie był taki jak zwykle, ale moi przyjaciele uważnie przypatrywali się każdemu uczniowi i nie spuszczali mnie z oka nawet na chwilę. Byłam o wiele spokojniejsza mając przy sobie Emmetta, nie dość, że zbudowany lepiej niż nie jeden ochroniarz, to jeszcze idealnie parodiował tych wszystkich bezmózgich mięśniaków. Przy nim zapominałam dlaczego właściwie bawi się w osobistego bodyguarda.
-Może spróbuj tym razem trochę bardziej spontanicznie? I idź w tym co masz na sobie? - zaproponowałam, ale po wzroku mojej przyjaciółki doszłam do wniosku, że ten pomysł nie przypadł jej chyba do gustu.
-A co myślisz o tym? - rzuciłam jej pierwszy lepszy ciuch.
Kiedy zobaczyła mój wybór, na jej usta wpełzł ogromny uśmiech.
-Bella, jesteś genialna! - krzyknęła i szybko zrzuciła to co miała na sobie i ubrała coś (żebym to ja wiedziała co), co przed chwilą ja trzymałam w rękach.( [link widoczny dla zalogowanych] )
Wcisnęła mi za to krótką, niebieską sukienkę. Moje protesty oczywiście na niewiele się zdały, bo już po chwili stałam wpatrując się w lustro ze zdziwieniem. ( [link widoczny dla zalogowanych]) Wyglądałam o wiele lepiej niż myślałam, że będę wyglądać, ale to pewnie sprawka Alice i tony kosmetyków, które nałożyła mi na twarz. Włosy miałyśmy rozpuszczone, pomimo to i przy nich Alice spędziła trochę czasu, próbując ułożyć je w fale.
-Musimy wychodzić. - Alice spojrzała na zegarek i pociągnęła mnie za sobą.
Umówiliśmy się z chłopakami i Rose, że spotkamy się o 20 przed szkołą. Droga nie była zbyt długa, mieliśmy zamiar zrobić sobie mały spacerek. Już z daleka mogłam podziwiać zapierający dech w piersiach strój Rose. Miała błyszczącą biało – srebrną i tak samo krótka jak moja sukienkę ( [link widoczny dla zalogowanych] )
Ale przestałam oddychać, dopiero kiedy zobaczyłam Edwarda. Miał na sobie lekko wytarte dżinsy, zielone polo, a na to wszystko niedbale zarzuconą marynarkę. Nie byłam pewna, ale chyba jego spojrzenie też przylgnęło do mnie na chwilę.
-Wyglądacie jak modelki! - przywitał nas Seth, który razem z innymi przyjaciółmi Edwarda, Jacobem i Bryanem, szedł z nami.
Ja oczywiście się zaczerwieniłam, a Alice roześmiała się, podbiegając do Jaspera, który obdarzył ją krótkim całusem.
-Idziemy? - zapytał Emmett, a cała reszta skinęła jednomyślnie.
Mnie i moim przyjaciółkom było średnio wygodnie, w końcu przedzierałyśmy się przez park w szpilkach i któraś z nas raz na jakiś czas utykała w nierównościach chodnika (od tłumaczki – jakby w USA mieli nierówne chodniki ), pomimo to było całkiem zabawnie.
Do mnie dołączył Bryan i niestrudzenie raczył mnie opowieściami o koszmarach dzielenia pokoju z Jacobem Blackiem.
-Jest strasznie! Wszędzie stoją perfumy i aromatyczne szampony. Poza tym używa lakieru do paznokci! Okropne!
Nie zdziwiło mnie zbytnio, kiedy zauważyłam, że Bryan gada raczej do mojego dekoltu niż do mnie, nie uważałam tego za zbyt sympatyczne, jeśli chodzi o wygląd to też nie za bardzo był w moim typie.
Wyglądał jak przerośnięty macho ze swoimi blond włosami, które (fu) zaczesywał do tyłu. Rozglądałam się w poszukiwaniu jakiegokolwiek ratunku, albo jak kto woli bezczelnie ignorowałam głupoty, które wygadywał.
-Więc lubię pływać, rysować, malować, fotografować i tańczyć. A ty, Bello? - ups, zadał pytanie. Pewnie nie mogło być trudne.
-Yy, tańczę, śpiewam, spotykam się z przyjaciółmi, chodzę na imprezy... - czułam się jak na jakimś durnym konkursie, który przegrałam i za karę musiałam prowadzić z nim rozmowę.
Skierowałam wzrok na Edwarda, który patrzył teraz na Bryana z mieszaniną wściekłości i rozbawienia w oczach. Potem spojrzał na mnie i zobaczył mój wołający o pomoc wzrok, który krzyczał „Boże, ten facet jest idiotą! Ratunku!”.
Zwolnił kroku, żeby znaleźć się tuz obok mnie.
-Bella, pomyślałem sobie, że powinniśmy porozmawiać jeszcze o naszej... choreografii. - chyba był dumny ze swojej genialnej przemowy.
Uśmiechnęłam się do niego z wyrazem ulgi i bezczelnie odwróciłam się od Bryana. Wydawało mi się, czy na jego czole ktoś wygrawerował słowo „debil”?
-Muszę omówić parę rzeczy z Edwardem, sorry. - miałam nadzieję, że moje „sorry” nie zabrzmiało zbyt ironicznie.
Bryan popatrzył na mnie, to znaczy w mój dekolt, wzruszył ramionami i skierował się w stronę Setha.
-Dzięki! - powiedziałam z o wiele lżejszym sercem, a Edward zachichotał cicho.
-Wydawało mi się czy nie mogliście się dogadać? - spytał z łobuzerskim uśmiechem, tym łobuzerskim uśmiechem!
Wzniosłam oczy ku niebu.
-Absolutnie, to było wspaniałe przeżycie, jeszcze nigdy nie miałam okazji do tak wspaniałej wymiany poglądów! A już zwłaszcza mój dekolt.
Po ostatnich słowach spojrzał na mnie zdziwiony, a potem zaczął się głośno śmiać, nie zostało mi nic innego, jak tylko się do niego przyłączyć. Kiedy w końcu się uspokoiliśmy Edward zapytał:
-Więc potrafisz też śpiewać?
Czerwień! To wszystko, co można było zobaczyć na mojej twarzy, tylko dwie brązowe kulki, będące moimi oczami sugerowały, że to nie burak, tylko moja facjata.
-... właściwie nie... miałam kilka lekcji śpiewu, ale... nie... ja, eh... śpiewam tylko dla przyjemności. - plątałam się w zeznaniach, a moja twarz, chociaż wydawało mi się to niemożliwe, zrobiła się jeszcze bardziej czerwona i teraz zamiast buraka przypominała pomidora.
-Musisz coś dla mnie kiedyś zaśpiewać. - powiedział Edward.
-W marzeniach. - wymamrotałam.

-No, jesteśmy na miejscu. - zawołał Emmett, wskazując na nowoczesny, kanciasty budynek w czerwone paski.
Wyglądał znośnie, ale najważniejsze, że ze środka dobiegała świetna muzyka.
Przed wejściem wiła się oczywiście ogromna kolejka.
-O nieee! - westchnęła Alice, inni też nie wydawali się zbytnio zadowoleni.
-No chodźcie! - powiedziałam i ustawiłam się na końcu długiego ogonka. Nie czekaliśmy wcale tak długo, jak na to na początku wyglądało.
Weszliśmy i właśnie leciała piosenka The Veronicas „Untouched”
Kilka osób szalało już na parkiecie, ale chyba nie mieli zbyt wiele do czynienia z tańcem. Cieszyłam się, że tańczę hip hop, mogłam im pokazać jak się powinno zachowywać na parkiecie.
Nasza dziewiątka (Alice, Jasper, Emmett, Rose, ich, Edward, Jacob, Seth, Bryan) skierowała się do wolnej loży. Była na szczęście wystarczająco duża, żeby pomieścić nas wszystkich.
-Kto idzie tańczyć? - zapytał Edward i wszyscy oprócz Setha, Jacoba i Bryana podnieśli się ze swoich miejsc.
-Zamówicie nam cole? - spytałam i cała trójka skinęła głowami.
Wylądowaliśmy w szóstkę na parkiecie.
Leciało właśnie „Push” Enrique Iglesiasa, a ja już wczuwałam się w rytm. Nietrudno było się zorientować, że wszyscy ćwiczymy inne style, Alice i Jasper tańczyli cały czas razem, u Rosalie wszystko wyglądało bardzo elegancko. A ja, Edward i Emmett poruszaliśmy się tak jak zawsze. Emmett przysunął się do Rose, i jakże by mogło być inaczej – Edward do mnie i powiedział:
-Może udałoby nam się podszlifować nasz układ?
Zachichotałam, co nie było zbyt typowe dla mnie, biorąc pod uwagę towarzystwo Edwarda i tańczyłam razem z nim.
Taniec z Edwardem był... WOW!
Wspaniały!
Bez wątpienia!
Cudowny!
Nasze ciała poruszały się razem idealnie, jakbyśmy stanowili jedność.
Poza tym byliśmy bardzo blisko siebie. Mogłam czuć jego poruszające się ciało i byłam pewna, że on słyszy bicie mojego serca.
-Dobrze tańczysz. - zauważył Edward z uśmiechem, kiedy piosenka dobiegła końca.
-Ale uważasz, że ty robisz to lepiej. - uniosłam wysoko brwi.
Arogancki śmiech Edwarda był wystarczającą odpowiedzią.
Nie pytajcie skąd wzięła się moja odwaga, kiedy krzyknęłam mu do ucha (przez głośną muzykę):
-Udowodnij!
Jego uśmiech był jeszcze szerszy.
-Chcesz się ze mną zmierzyć? - zapytał z uśmiechem wyższości.
-Czemu nie? - posłałam mu w odpowiedzi taki sam uśmiech.
-DJ! Jedna para tutaj chce bitwy! - zawołał Emmett wskazując na nas.
Cholera! Jak on usłyszał naszą rozmowę?
-Wow! No to jedziemy! Do czego chcecie tańczyć? Co powiecie na „4 minutes”?
Auć, to było jak kolec w oku.
-Okej! - krzyknął Edward.
On mówi serio?
Naprawdę chce przeciwko mnie tańczyć?
Cholera!
Sama sobie zbudowałam tą szubienicę!
Może być nawet zabawnie... taaa, na pewno, Bello.

Edward zaczął się ruszać, a sala zawyła ze szczęścia.
Też umiem to co ty, od dłuższego czasu, pomyślałam i zaczęłam, że tak powiem, z nim walczyć.
Naturalnie Alice, Jasper, Rose i Emmett stali w pierwszym rzędzie i na przemian krzyczeli nasze imiona, ale to wszystko było mi obojętne. Liczyła się tylko bitwa. I Edward był moim przeciwnikiem.
Oczywiście był dobry, czego innego można się było spodziewać? Ale nie powinien mnie lekceważyć. Ja też potrafiłam się ruszać.
Kiedy piosenka dobiegła wreszcie końca, zatrzymaliśmy się, próbując złapać oddech.
Wszyscy widzowie i Edward patrzyli na mnie!
Czy moja próżność została połechtana? Eh, nie!
Odwróciłam się, przeszłam przez tłum, który zaczął już tańczyć i podeszłam do stołu, gdzie stała już moja cola.
-Dobra byłaś. - powiedział Bryan, kiedy z szybkością światła opróżniłam szklankę z colą i od razu poczułam się lepiej.
-Chodźcie na parkiet! - pociągnęłam cała protestującą trójkę za sobą.
Tym razem przyłączyłam się do Rose i razem tańczyłyśmy do „Piece of me” Britney Spears. Zauważyłam, że Bryan cały czas próbuje tańczyć ze mną, ale zignorowałam go. Zauważyłam tez, że na parkiecie są Tyler i Mike i cały czas mnie obserwują, Boże, mam nadzieję, że Mike nie wziął na poważnie tej akcji z kremem.
Poczułam, że powietrze robi się ciężkie i zaczyna łapać mnie silna migrena. Poczułam też jakby moje kości należały do stuletniej babci, bo bolały mnie przy każdym ruchu.
-Rose, chyba pójdę już do domu, okropnie się czuję. - zawołałam do niej.
Możliwe, że mnie nie zrozumiała, ale skinęła głową i zajęła się Emmettem, a ja skierowałam się do drzwi. Miałam nadzieję, że wieczorne, rześkie powietrze mi pomoże, ale głowa ciążyła mi coraz bardziej. Czy można mieć kaca po coli?
Szłam w stronę szkoły, poganiając się w myślach - „Chodź, Bella, to wcale nie jest tak daleko”, ale moje ciało w ogóle mnie nie słuchało. Powieki zrobiły się strasznie ciężkie, moje mięśnie i kości nie reagowały, głowa była tak ciężka, jakby wszystkie myśli, które w niej krążyły postanowiły nagle przytyć jakieś sto kilo. Nie chciałam już myśleć o niczym, kiedy do moich uszu dobiegł czyjś szept:
-Mówiłem ci, że widzę wszystko.

Powrót do góry Zobacz profil autora
N_Cullen
Prawdziwy Cullen



Dołączył: 01 Sty 2009
Posty: 2239
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: WRock

PostWysłany: Śro 19:29, 04 Lut 2009    Temat postu:
 
no i jak MOŻNA KOŃCZYĆ W TAKIM MOMENCIE?? Bells czy ty na główkę upadłaś?? czy ty chcesz mnie zabić?? no tak nie można!!! boże a jak on coś jej zrobi?? to co?? o kurczaczek...

Powrót do góry Zobacz profil autora
Bells
Administrator



Dołączył: 29 Cze 2008
Posty: 968
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 19:40, 04 Lut 2009    Temat postu:
 
Very Happy To tak specjalnie - bo coraz wolniej komentujecie Very Happy Very Happy

Powrót do góry Zobacz profil autora
Joanne
Moderator



Dołączył: 23 Lis 2008
Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z Forks

PostWysłany: Śro 20:17, 04 Lut 2009    Temat postu:
 
Bells, nie wszyscy mają ferie tak jak ty. xD ja np. po codziennej dawce nauki jestem mało twórcza Smile dawaj kolejną część! Very Happy Bo muszę wiedzieć czy Belli dał ktoś pigułkę gwałtu do coli czy co...Razz

Powrót do góry Zobacz profil autora
Emetts
Zły Wampir



Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 21:51, 04 Lut 2009    Temat postu:
 
Dobra bells dawaj wiecej ...kto to szpenoł?Razz

Powrót do góry Zobacz profil autora
BellsCullen
Wampir



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z brzucha mamy ^^

PostWysłany: Śro 22:06, 04 Lut 2009    Temat postu:
 
Bells, dawaj kolejny, jestem 4 xD
W ogóle jak mogłaś zakończyć na takim rozdziale, co?
Nie ma szans, musisz dzisiaj coś tu wrzucić.
Chcę wiedzieć jak to się skończy, bo do tego kim jest ten ktoś mam jakieś przypuszczenia Razz

Powrót do góry Zobacz profil autora
love_twilight
Wilkołak



Dołączył: 22 Wrz 2008
Posty: 378
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Poznań

PostWysłany: Czw 9:17, 05 Lut 2009    Temat postu:
 
No Bells, dawaj!

Pewnie Edward ją uratuje, już sobie wyobrażam jak pyta wszystkich w klubie gdzie jest Bella, a potem biegnie i już prawy-sierpowy w szczęke!

Czekamy Bells:)

Powrót do góry Zobacz profil autora
Bells
Administrator



Dołączył: 29 Cze 2008
Posty: 968
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 10:35, 05 Lut 2009    Temat postu:
 
No... i proszę Was bardzo Very Happy

Rozdział 32.
Strach

Bella:

Kręciło mi się w głowie, było mi niedobrze.
Odwróciłam się i spojrzałam mu w twarz.
-Bryan? - bardziej wyszeptałam niż powiedziałam, ale pomimo to mnie zrozumiał.
Jego usta wygięły się w parszywym uśmiechu.
Moje ciało już w ogóle nie reagowało.
-Tak, to ode mnie były te groźby. - zaczął Bryan swoim odrażającym głosem, przysunął się jeszcze bliżej i owinął moje kosmyki wokół swojej dłoni.
Gapiłam się na niego skonsternowana i przerażona. Co innego miałam zrobić?
-Właściwie to nie do końca była groźba, to właściwie stwierdzenie, że widzę wszystko. Myślałaś, że kto to zrobił? - zaśmiał się, a jego alkoholowy oddech wbił się w moją twarz.
-Myślałam... że może Tanya... albo Lauren. - próbowałam utrzymać otwarte oczy.
-Myślisz, że któraś z nich jest na tyle inteligentna? Nie, z pewnością nie. - był coraz bliżej. Mój oddech i bicie serca przyspieszyły, ale reszta ciała dalej nie była w stanie się poruszyć.
-Wiesz, mój przyjaciel Edward , zawsze dostaje tę dziewczynę, którą chce, czy to ma być sprawiedliwie? - moje wargi zaczęły drżeć.
-Najwyraźniej tobie też przypadł do gustu. - prawie pisnął, a ja próbowałam pokręcić głową, ale jej ból tylko się wzmógł.
-Oj, przypadł, przypadł. Widzę jak na niego patrzysz a Edward też traktuje cie inaczej niż traktował każdą inną dziewczynę. Jesteś jakaś „wyjątkowa” - naśladował głos Edwarda i poczułam zimne krople potu na moim czole.
-Może twoi przyjaciele powinni lepiej cię pilnować? - zachichotał przeraźliwie, zbliżając się coraz bardziej.
Jego dłoń, która znajdowała się na moim policzku, zjechała teraz na szyję.
-Naprawdę jesteś piękna. O wiele za piękna dla takiego chłopaka jak Edward.
Jego ręka dalej krążyła po mojej szyi.
Patrzyłam spanikowana w jego oczy, co tylko upewniło mnie w tym, że Bryan jest szalony.
Chciałam zawołać po pomoc, ale nie mogłam wydobyć żadnego dźwięku z moich ust. Były ciężkie i nie dałam nawet rady ich otworzyć.
Płakałam jedynie bezgłośnie. Zimne łzy spływały po mojej, jeszcze bardziej chłodnej twarzy. Kiedy Bryan to zobaczył, jego uśmiech się rozszerzył, a ja starałam się, aby już ani jedna łza nie spłynęła po moim policzku.
-Nn..nie. - bełkotałam, kiedy był jeszcze bliżej. Nie wiedziałam co robią moje nogi, poczułam tylko jak moje ciało próbuje odsunąć się od Bryana.
W głowie mi wirowało, zaraz stracę przytomność, a byłam sam na sam z psychopatą! Bryan chyba zdążył już wszystko obmyślić, bo popchnął mnie brutalnie na ziemię.
Mała alejka, w której się znajdowaliśmy, była niewidoczna i żaden przechodzień nie mógł nas zauważyć.
Po mnie!
Wiedziałam to też, kiedy Bryan zbliżył się do mnie na tyle, że mogłam poczuć jego oddech na mojej skórze.
-Źle się czujesz, prawda? - mogłam usłyszeć jego wstrętny uśmiech.
-To dlatego, że wsypałem ci kilka kropel K.O. (cokolwiek to jest) do coli, kiedy Seth i Jacob nie patrzyli. - chichotał cicho.
Nie miałam siły się bronić, byłam zbyt słaba...
Łzy pociekły mi po całej twarzy.
-Zostaw mnie! - próbowałam się jeszcze bronić, ale bez skutku.
Już chciałam się poddać, kiedy usłyszałam głośny, męski głos.
-Hej, co ty tu robisz?
Znałam ten głos!
Byłam ledwie przytomna, ale poczułam jeszcze jak ktoś brutalnie odciąga ode mnie Bryana.
Słyszałam głos Emmetta.
Chciałam wstać, ale nie potrafiłam. Poczułam jak ktoś mnie podnosi i bierze w ramiona. Oparłam swoją głowę na jego marynarce i rozpoznałam zapach, to musiał być Edward!
-Już wszystko w porządku. - usłyszałam uspokajający głos, wczepiłam się mocno w jego t-shirt, przyciągnął mnie mocno do siebie. Ostatnie, co zarejestrowała moja świadomość to Edward trzymający mnie w swoich ramionach, tak jak niedawno na lekcji biologii.
Potem była tylko ciemność.

Edward:

Impreza trwała w najlepsze, ale chciałem chwilę odpocząć, nie mogłem złapać oddechu. Innie też usiedli w loży, brakowało tylko Belli i Bryana.
Kiedy pomyślałem o nich obojgu, wezbrała we mnie wściekłość.
Widziałem jak Bryan patrzył na moją Bellę.
Zaraz, czy ja właśnie pomyślałem „moja” Bella?
Bryan był czasami, zwłaszcza w kontaktach z dziewczynami – śmieszny. Zachowywał się strasznie perwersyjnie i natarczywie.
-Gdzie jest Bella? - zapytałem chichoczącą Rose, która wisiała na szyi Emmetta.
-Chyba poszła do domu, nie czuła się najlepiej. - odwróciła się z powrotem do Emmetta.
-Puściłaś ją samą? - spytałem zaskoczony, a w głowie właśnie ukazała mi się groźba na drzwiach.
Nagle wszyscy umilkli.
Rose chyba zdała sobie sprawę co się stało, bo zrobiła się blada jak ściana.
-O nie! - jęknęła, ale nic mnie to nie obchodziło, byłem już w drodze do wyjścia.
Szedłem drogą, która tu przyszliśmy rozglądając się wokoło.
Może jest już w swoim pokoju, a ty się niepotrzebnie zamartwiasz. - westchnąłem sam do siebie, starając się dojrzeć cokolwiek w ciemnościach.
Dlaczego tu nie ma żadnych lamp?
Nagle usłyszałem cichy, słaby głos Belli
-Zostaw mnie.
Obróciłem się w kierunku, z którego dobiegał i przez chwile stałem jak zamurowany.
Bryan, mój kumpel Bryan, pochylał się nad Bellą, która leżała bezradnie na ziemi.
Nawet w ciemności mogłem rozpoznać jego gówniany uśmieszek!
To Bryan stał za tym wszystkim?
Czego chciał od Belli?
Zanim zdążyłem nad tym pomyśleć, biegłem już w ich stronę i w mało delikatny sposób, odciągnąłem Bryana od Belli. Nie zdawałem sobie sprawy, że Jasper z Emmettem podążyli za mną. Złapał go i trzymał mocno swoimi silnymi ramionami, chociaż Bryan strasznie się wiercił.
-Ty ku***ie! Czego chciałeś od Belli? - krzyczał Emmett.
-A na co to wyglądało? - zaśmiał się Bryan.
Emmett zacisnął mocniej ramiona, usłyszałem jak Bryan jęknął z bólu, ale na nic innego nie zasługiwał.
Schyliłem się i wziąłem ją w ramiona, otoczyłem ją nimi, żeby poczuła się bezpieczna.
-Bella nie może tu zostać, Ed. - stwierdził Jasper, który właśnie dzwonił na policję.
Skinąłem. Było jasne, że nie przemieści się inaczej, jak tylko w moich ramionach.
Głowa opadła jej na moją klatkę piersiową.
-Policja zaraz będzie.
-Dzięki Bogu. - Emmettowi znudziło się już chyba trzymanie Bryana w coraz bardziej zacieśniających się ramionach.
-Powiecie policji co się stało, ja zabiorę stąd Bellę. - obaj zgodzili się ze mną.
-Powiadomcie też Alice, Rose, Jacoba i Setha i najlepiej jeszcze pana Springa, żeby szkoła też wiedziała co się stało. - rzuciłem jeszcze w ich stronę.
Bella wyglądała na nieprzytomna. Jej skóra błyszczała blado w świetle księżyca, wyglądała przez to jakby była chora.
Wreszcie ukazał się przede mną budynek szkoły, zdałem sobie sprawę, że nie mogę zanieść Belli do jej pokoju – nie miałem klucza, a jej torebka została w dyskotece.
Westchnąłem i skierowałem się w stronę mojego pokoju zastanawiając się jakim cudem otworzę drzwi.
Jakoś się udało, nie zapaliłem światła, bałem się, że obudzę Bellę.
Położyłem ją na moim łóżku, ściągnąłem jej buty i przykryłem kołdrą. Ostrożnie dotknąłem jej czoła.
-Śpij dobrze, Bello. - wyszeptałem i pocałowałem ją w czoło.
Sam położyłem się na kanapie i przykryłem kocem.
Ostatnie, o czym pomyślałem przed zaśnięciem było:
Jeśli coś by jej się stało, nie wybaczyłbym sobie tego.

Powrót do góry Zobacz profil autora
Emetts
Zły Wampir



Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 14:02, 05 Lut 2009    Temat postu:
 
Skurczybytk z tego brayana :/ -> co za dupek :/ a K.O -> to tabletka gwałtu ( o ile dobrze pamieatam z WDŻRazz) daj ,daj wiecej Smile

Powrót do góry Zobacz profil autora
Joanne
Moderator



Dołączył: 23 Lis 2008
Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z Forks

PostWysłany: Czw 17:42, 05 Lut 2009    Temat postu:
 
Mówiłam, że tabletka gwałtu! Very Happy
A Bryana to normalnie chwycić za głupi łeb i wrzucić do kubła z obornikiem Wink
Dalej dalej daleeeej!

Powrót do góry Zobacz profil autora
Bells
Administrator



Dołączył: 29 Cze 2008
Posty: 968
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 17:47, 05 Lut 2009    Temat postu:
 
No dobra - mimo, że są tylko 2 komentarze dodam kolejny Very Happy Będę dzisiaj taka dobra Very Happy I to jeszcze dosyć dłuuugi Very Happy

Rozdział 33.
Następny dzień i przykra pobudka?

Bella:

Czułam się jakby odwiedził mnie najgorszy kac – morderca w moim życiu. Nie otworzyłam jeszcze nawet moich oczu, a głowa już mi pękała.
Próbowałam zrekonstruować co wydarzyło się wczoraj.
Bryan!
Co było później? Ostatnie co pamiętam to Edward, podnoszący mnie z ziemi. Potem jest już tylko jedna wielka, czarna dziura.
Ostrożnie otworzyłam oczy.
Hę?
To nie wygląda jak mój pokój.
Uniosłam się powoli.
-Dzień dobry, śpiochu! - przywitał mnie wesoły głos.
Wystraszona odwróciłam się w prawo.
Edward usiadł na krańcu łóżka i podał mi kubek z pachnącą kawą.
-Aa! - krzyknęłam przerażona i wyskoczyłam z łóżka.
-Co ja, co ja robię w twoim łóżku?
Edward zachichotał cicho.
-Spokojnie, straciłaś wczoraj przytomność, nie miałem klucza od twojego pokoju, a twoja torebka została w dyskotece, dlatego musiałem przynieść cię tutaj. - wyjaśnił, a ja usiadłam obok niego.
-Dziękuję. - wymamrotałam cała czerwona i wzięłam kubek, który Edward cały czas trzymał wyciągnięty w moją stronę.
Co można sobie pomyśleć, budząc się w łóżku chłopaka, a w waszej głowie panuje wielka pustka?
Edward podniósł się i pomaszerował do kuchni.
Zaraz.... dziś były normalne lekcje!
Zatkało mnie! Cholera! Szkoła!
-Edward, która jest godzina? - spytałam wstając ostrożnie, moje nogi chyba mnie podniosą.
Wychylił się z kuchni:
-Dziesiąta, więc przegapiliśmy już trochę lekcji, ale to nieważne, szkoła wie o wszystkim.
Odwrócił się, uśmiechnął do mnie i próbował utrzymać w poziomie talerz z dwoma bułkami i kilkoma plasterkami czegoś.
Na ten widok od razu zrobiłam się głodna, Edward chyba zauważył moje wilcze spojrzenie, bo znów się uśmiechnął i usiadł obok mnie. Wzięliśmy po bułce i wreszcie odważyłam się zapytać:
-Co właściwie się wczoraj działo, po tym jak... - nie byłam w stanie powiedzieć „wziąłeś mnie w ramiona.” - po tym jak mnie podniosłeś?
-Wziąłem cię do siebie, Emmett z Jasperem zawiadomili policje i szkołę, a Bryan najprawdopodobniej zostanie wyrzucony ze szkoły.
Kiedy wypowiadał jego imię, oczy mu pociemniały.
-Alice była tutaj przed jakąś godziną, przyniosła ci czyste rzeczy i twoja torbę. - wskazał na leżącą przy kanapie siatkę.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że cały czas mam na sobie sukienkę.
-Dziękuję. Za wszystko. - szepnęłam cicho i zmieszana spuściłam wzrok.
Poczułam jak Edward delikatnie unosi mój podbródek, spojrzał mi głęboko w oczy.
-Wierz mi, gdyby zaszła taka potrzeba, robiłbym to codziennie. - lekki uśmiech pojawił się na jego ustach, mimowolnie ja też się uśmiechnęłam
-Mogę skorzystać z twojego prysznica? - zapytałam, kiedy wreszcie udało mi się oderwać wzrok od Edwarda, skinął głową.
Wzięłam ze sobą worek, który przyniosła Alice i poszłam do łazienki.
Zdjęłam sukienkę, zmyłam resztki makijażu. Jedno spojrzenie w lustro i aż wzdrygnęłam się na ten widok. Brrr, dziwne, że Edward mógł na mnie patrzeć...
Wskoczyłam szybko pod prysznic i długo pozwalałam, żeby ciepła woda spływała po moim ciele.
Wyszłam spod prysznica i wyrzuciłam całą zawartość siatki.
Wypadła karteczka.

„Cześć Bello! Mamy nadzieję, że wszystko w porządku. Bryan to dupek! Powinniśmy zauważyć to wcześniej. Zwłaszcza Rose robi sobie wyrzuty, że pozwoliła ci wyjść. Mam nadzieję, że spodobają ci się rzeczy, które ci przygotowałam. Całusy! Alice, Rose, Jazz i Emmett.”

Jak Rose wpadła na pomysł, że to jej wina? Muszę szybko z nią pogadać i wybić jej to z głowy.
Alice zdecydowanie powinna zostać stylistką. ( [link widoczny dla zalogowanych] [od tłumaczki – powinna? )
Oprócz tego w siatce był tusz do rzęs, puder, szczoteczka do zębów i pasta. Skupiłam się na tych dwóch ostatnich.
Wyszłam z łazienki, Edward znudzony przeglądał gazetę.
Miał na sobie dżinsy, i różowe polo (od tłum: no nie mogę! Aż mnie trzepie jak sobie to wyobrażam!) Normalnie uważam, że różowe bluzki pasują tylko do macho (jak dla mnie to to się inaczej nazywa, ale niech będzie, że macho noszą różowe koszulki polo, tłum.), ale on wyglądał w niej bosko!
Zobaczył mnie.
-Ładnie wyglądasz.
Wywróciłam oczami.
-Zbieramy się na lekcję? - spytałam.
Wzruszył ramionami.
-No to chodźmy. - powiedziałam i podniosłam swoja torbę. Na szczęście Alice pomyślała i o tym.
Wstał naburmuszony z kanapy i podszedł do mnie.
-A tak. - chyba wyrwałam go z zamyślenia, bo wyraz jego twarzy był bezcenny.
-No chodź już! - odwróciłam się, a Edward podążył za mną.
Przypadkiem oboje mieliśmy biologię.
Lekcja oczywiście zaczęła się już chwilę temu, ale Edward powiedział w końcu, że szkoła jest poinformowana o sytuacji z Bry... to znaczy o wczorajszym zajściu.
Głowa jeszcze mnie bolała, ale ból był do zniesienia.
Edward i ja szliśmy, albo raczej biegliśmy przez korytarz. Dotarliśmy w końcu przed salę biologiczną, oboje musieliśmy złapać oddech. Spojrzałam pytająco na Edwarda, który lekko skinął głową, a ja z impetem otworzyłam drzwi.
Przydałoby się zapukać, pomyślałam, a pan Field chyba myślał o tym samym, bo uniósł wysoko brwi, kiedy Edward chichotał cicho za moimi plecami.
-Zajmijcie swoje miejsca.
Skierowaliśmy się w stronę naszej ławki, obserwowani przez wszystkich uczniów. Tylko Alice uśmiechnęła się do mnie serdecznie.
-No to wróćmy do lekcji. - pan Field odwrócił się do tablicy, która już i tak była prawie w całości zapisana. Kiedy tylko to zobaczyłam, jęknęłam głośno, a Edward kładąc swoje rzeczy na ławce, zrobił to o wiele głośniej niż normalnie.
-Dobrze się czujesz? Na pewno nie chcesz wyjść? -zapytał Edward z nadzieją, ale niestety musiałam go tym razem zawieść.
-Przykro mi, ale czuję się coraz lepiej.
-Cholera! - stwierdził tylko i wziął się za przepisywanie z tablicy.
Nagle ktoś z tyłu wręczył mi liścik.

„Cześć słoneczko, jak się czujesz? Bardzo się martwiliśmy. Pan Spring zaczepił mnie na początku lekcji i poprosił, żebym ci przekazała, że po biologii masz stawić się u dyrektora w sprawie Bryana. Kocham cię, Alice”

Odwróciłam kartkę na drugą stronę i napisałam:

„Czuję się już całkiem dobrze. Mam nadzieję, że Rose nie robi już sobie wyrzutów. Też cię kocham.”

Zwinęłam kartkę, podpisałam ją imieniem Alice i podałam do tyłu.
Nie miałam ochoty iść do dyrektora. Edward, jakby czytał w moich myślach.
-Czyżbyś nie miała ochoty na rozmowę z dyrektorem?
-A co z tajemnicą korespondencji? - wymamrotałam, ale nie potrafiłam się na niego złościć, jego cichy, uroczy chichot sprawił, że wstrzymałam oddech. Jak on to robi?
-Mam iść z tobą? - zapytał i wyglądało na to, że pytanie było szczere. Skinęłam w odpowiedzi.
Uśmiech na ustach Edwarda zrobił się jeszcze szerszy.
-W końcu mam kilka dziur w pamięci. - usprawiedliwiłam się. Uśmiech Edwarda trochę zmalał. Pytanie czy dziury w pamięci są jedynym powodem, dla którego chciałam, żeby Edward poszedł ze mną?
Zadzwonił dzwonek, Alice w podskokach znalazła się przy nas. Jaki cudem udało jej się wytrzymać całą lekcję bez szturmowania naszej ławki?
-Bella! - krzyknęła, rzucając mi się na szyję.
Gdyby Edward nie stał za mną, obie wylądowałybyśmy na podłodze.
-Też się cieszę, że cię widzę, Alice. - uśmiechnęłam się i lekko odsunęłam ją od siebie.
-O Boże, co za k***s z tego Bryana, że też nie zauważyłam tego wcześniej. - paplała, nie dopuszczając mnie do słowa.
-Alice, Bryana mamy już na szczęście za sobą i nie chcę więcej o tym myśleć i szczerze mówiąc cieszę się, że mój mózg pozbawił mnie szczegółów tego zajścia. - Alice natychmiast się uspokoiła.
-Idziesz, Bello? Musimy iść do dyrektora. - przypomniał mi Edward.
Zupełnie zapomniałam, że stoi tuż za mną, odwróciłam się i skinęłam głową.
-Alice, muszę iść. - powiedziałam, dając mojej przyjaciółce buziaka w policzek.
Uśmiech Alice był już całkiem szeroki, kiedy wyszliśmy razem z Edwardem. Alice widziała, to co chciała, a niekoniecznie to, jak były naprawdę.
Szliśmy w ciszy. Ale nie była to ta wroga cisza, która przeważnie towarzyszyła nam, kiedy byliśmy razem, tylko cisza, w której każdy nas zatopił się w swoich myślach...
trwała lekcja, więc na korytarzu nie było zbyt wielu uczniów.
Nagle usłyszałam skrzeczący, wysoki głos.
-Eeeedwaaard!
Nie, błagam, tylko nie to.
-Co ty tu robisz?
Cholera!
Lauren podeszła do nas w swojej różowej sukience i białych kozakach. ( [link widoczny dla zalogowanych] )
Wydawało mi się czy coraz bardziej przypominała tanią zdzirę?
Zobaczyła mnie, ale zaszczyciła mnie tylko sekundowym, arogancki spojrzeniem.
Podeszła do Edwarda i zarzuciła mu ramiona na szyję.
O Boże! Jak ja jej nienawidzę!
Nie mogę dłużej na nią patrzeć.
Chciałam już iść dalej, kiedy zobaczyłam jak Edward próbuje odczepić od siebie Lauren.
W momencie zapomniałam o całej mojej wściekłości i zachichotałam na ten widok. Kiedy udało mu się w końcu uwolnić od macek Lauren, jego mina była bezcenna.
-Wszystko w porządku, Ed? - zapytała trzepocząc uwodzicielsko (jeśli można to tak nazwać, no w każdym bądź razie, w założeniu miało to wyglądać uwodzicielsko) rzęsami. Bałam się, że zaraz te sztuczne, trzepoczące rzęsy jej odpadną. Właściwie to nie bałam się, chciałabym to zobaczyć.
Edward wywrócił oczami i popatrzył wkurzony na Lauren.
-Nie widzisz, że idę z Bellą? - zapytał, a Lauren udawała, że dopiero teraz mnie zauważyła.
-Oh, Bello, ty też tu jesteś? - jej głoś troszkę się ochłodził.
-Helooooł? (od tłumaczki – wybaczcie, nie mogłam się powstrzymać) Ciężka wada wzroku? - spojrzałam na nią z wyższością.
Oj, chyba właśnie wyleciała z jej uszu para.
-Czy ty mnie przed chwilą obraziłaś? - zapytała groźnym tonem i podeszła tak blisko, że mogłam poczuć chmurę jej tanich perfum.
-Ktoś coś powiedział? Nic nie słyszałam. - powiedziałam niewinnie i usłyszałam jak Edward po cichu dławi się ze śmiechu.
Lauren właśnie próbowała zamordować mnie wzrokiem. Wytrzymałam jednak jej „mordercze” spojrzenie, nawet nie mrugnęłam.
-Porozmawiamy sobie jeszcze, Swan. - wysyczała.
-Jeśli tylko uda mi się znaleźć w moim kalendarzu wolny termin, skarbie. - odpowiedziałam i posłałam jej mój najsłodszy uśmiech.
Fuknęła na mnie „groźnie” i odwróciła się na pięcie.
-Do zobaczenia, Ed. - usłyszałam jeszcze zanim zniknęła za zakrętem.
-Czy to jakaś dzika kotka? Jeszcze nigdy nie słyszałem, żeby jakiś człowiek tak głośno fukał. - roześmiał się Edward, a ja mogłam się tylko do niego przyłączyć.
Ale w głowie cały czas krążyło pytanie czy Edward nie zadaje się „bliżej” z tymi podróbkami barbie, kiedy mnie nie ma w pobliżu.
To nie powinno cie ani trochę interesować. - skarciłam sama siebie.
Doszliśmy pod gabinet dyrektora, Edward zapukał delikatnie.
-Proszę wejść. - dobiegło ze środka.
Otworzył drzwi i przepuścił mnie pierwszą.
Pan Spring, który tez siedział w pokoju posłał Edwardowi rozbawione spojrzenie, pewnie pamiętał jak wcześniej wyglądały nasze stosunki.
-Panie Cullen, nie przypominam sobie, żebym pana też wzywał. -zauważył dyrektor Colbert. Był tuż po czterdziestce i miał krótkie brązowo – siwe włosy, okulary sprawiały, że wyglądał trochę „ostrzej”.
-Bella poprosiła mnie o pomoc. Ma kilka dziur w pamięci, a ja pewnie będę w stanie je wypełnić. - wyjaśnił Edward i zabrzmiał dość... władczo.
-Dobrze, usiądźcie. Przede wszystkim, bardzo mi przykro panno Swan, że coś takiego przytrafiło się w naszej szkole. Bryan oczywiście zostanie usunięty z West Coast Dance Academy. Chcielibyśmy prosić, aby nie rozgłaszała pani tego co się stało. Co pani na to?
Skinęłam w odpowiedzi.
-Dobrze, proszę opowiedzieć teraz dokładnie co się wydarzyło. Przekażemy wszystko policji. - kontynuował pan Colbert, cały czas zwracając się do mnie.
Zaczęłam opowiadać, gdzieniegdzie pomagał mi Edward, nie pamiętałam zbyt wielu szczegółów.
Po kwadransie w końcu wszystko dobiegło końca.
-Dziękuję wam obojgu. - powiedział pan Spring, a pan Colbert wysłał nas na pozostałe lekcje.
Kiedy w końcu stamtąd wyszłam, oddychałam już o wiele lżej.
-Zadowolona, że to wreszcie koniec tego tematu? - spytał Edward, a ja potaknęłam.
Oczywiście nie było mi łatwo o tym mówić, ale dzięki Edwardowi jakoś udało mi się przez to przebrnąć.
-Jeszcze raz dziękuję. - powiedziałam, Edward uśmiechnął się do mnie przyjaźnie.
-Do usług.
Mieliśmy inne lekcje, musieliśmy się więc rozstać.
-Ciao! (od tłumaczki – Niemcy bardzo często tego używają przy pożegnaniach) – chciałam się już odwrócić, kiedy Edward przytulił mnie mocno do siebie.
Popatrzyłam na niego pytająco, a on odpowiedział mi lekko ironicznym spojrzeniem.
Potem przysunął mnie jeszcze bliżej i wziął w ramiona, tak jak Emmett i Jasper, kiedy się ze mną żegnają, ale przy nim czułam się zupełnie inaczej.
Kiedy wypuścił mnie ze swoich ramion, nie byłam w stanie wydusić z siebie żadnego dźwięku, uśmiechnęłam się więc tylko głupio.
-Pa. - usłyszałam w odpowiedzi, bez wątpienia to, co wydobyło się z jego ust było chichotem.

Powrót do góry Zobacz profil autora
Joanne
Moderator



Dołączył: 23 Lis 2008
Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z Forks

PostWysłany: Czw 18:40, 05 Lut 2009    Temat postu:
 
Chichoczący edward <giggle> Very HappyVery HappyVery Happy ojojojojojjj jak slodko Very Happy
No i fukająca Lauren "Grrrr"
Ale pozytywneee Very Happy

Powrót do góry Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.twilightfan.fora.pl Strona Główna -> Proza, Fanficki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
Strona 7 z 10

 
Skocz do:  
 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

 
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo

Powered by phpBB © 2004 phpBB Group
Galaxian Theme 1.0.2 by Twisted Galaxy