|
Dance yor life-the party has just begun (tłumaczenie) |
|
Autor |
Wiadomość |
|
BellsCullen
Wampir
Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: z brzucha mamy ^^
|
Wysłany: Pią 23:28, 30 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
N_Cullen ma rację! Po przegranym meczu coś by się przydało na osłodę ^^
A to opowiadanie idealnie nadaje się na pocieszacz po porażce xD
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Emetts
Zły Wampir
Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 1:03, 31 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Next ! - ja chcewiedziec do dalej co to takiego sie tam stało czy seth jej pomoze itd - daj bo mi sie ryczeć hce po meczu
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Alex_anarya
Wampir
Dołączył: 31 Gru 2008
Posty: 322
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 12:10, 31 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
ja chcieć jeszcze więcej!!!
Bells to przecież jasne, że nam się podoba każda z częśći coraz bardziej więc proooooszę nie katuj nas tak i dodaj więcej nie bądz sadystka!!!
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bells
Administrator
Dołączył: 29 Cze 2008
Posty: 968
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 12:54, 31 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Doobra JA was nie katuję, ale nie siedzę 24h na dobę przed komputerem Oto kolejna część
Rozdział 23.3
Edward:
Prawie zrobiło mi się żal Belli.
Jasper cudownie się spisał wrzucając ją do wody, a ona nie była mu dłużna.
Pomimo to byłem trochę zły.
Jasper był przecież z moja siostrą, nie powinien się kręcić przy Belli.
Edward! Przesadzasz! - upomniałem się i próbowałem wyplątać się z ramion Tanyi oplatających mnie jak macki ośmiornicy. Lauren stała tuż obok nas, czułem się osaczony.
-Uwaga! - usłyszałem czyjś krzyk, ale nie zdążyłem zorientować się czyj, bo na mojej twarzy właśnie wylądowała ogromna porcja wody.
Lauren i Tanyi chyba też się dostało, bo skrzeczały jak małe dzieci:
-O Boże! Moje włosy!
-O Boże! Mój makijaż!
Przynajmniej wreszcie odczepiły się od mojej szyi i mogłem sprawdzić kto był sprawcą tej fontanny.
Nie było to trudne. Parę metrów za mną stała Bella chlapiąca się z moją siostrą.
Zemsta musi być!
Razem z Sethem, który też oberwał wodą podpłynęliśmy po cichu do dziewczyn. Wzrokiem dałem mu znać, żeby zajął się Alice, o Bellę zatroszczę się osobiście.
Żadna z nich nas nie zauważyła.
-Teraz! - zawołałem do Setha i błyskawicznie chwyciliśmy dziewczyny, które zaczęły głośno krzyczeć.
Skóra Belli była taka miękka i delikatna... Edward! Przestań!
-Myślałaś, że ujdzie ci to bezkarnie? - wyszeptałem jej do ucha i zanurkowałem razem z nią.
Wierzgała się, ale sprawiedliwość musi być!
Jakoś udało nam się wypłynąć na powierzchnię, popatrzyła na mnie wściekła. Wzruszyłem ramionami:
-Zasłużyłaś sobie!
Gdyby wzrok mógł zabijać...
-Nie powinieneś się tak zachowywać w stosunku do swojej narzeczonej! - zawołał jakiś chłopak z niższej klasy.
-Co? Narzeczonej? Na mózg ci się rzuciło? - zapytałem go, a siebie jak coś tak absurdalnego mogło mu przyjść do głowy.
Bella stała spokojnie obok mnie.
Na tyle, na ile ją znałem, miała coś więcej do powiedzenia na ten temat.
Popatrzyłem na nią. Spuściła oczy.
-Bella... - powiedziałem groźnie, ale ona naprawdę starała się mnie ignorować.
Alice, która uwolniła się już od Setha powiedziała:
-A ja będę druhną braciszku! Czy to nie cudowne?
Przez krótka chwilę miałem uczucie, że umknęło mi coś ważnego.
-Czy ktoś może mi to wyjaśnić? - zasyczałem.
-Oj, Rose mnie woła! - powiedziała szybko Bella i już chciała uciec, ale złapałem ją mocno za rękę.
-Najpierw chciałbym się dowiedzieć od kiedy jesteśmy zaręczeni!
Bella wciągnęła głośno powietrze.
-No.. na lekcji kilka osób zdenerwowało mnie gadaniem o pocał... o balu i... może... odpowiedziałam trochę... sarkastycznie. - wymamrotała pod nosem.
-Trochę? Bella na drugie ma sarkazm! - wtrąciła się Alice, a Bella wywróciła oczami.
Chociaż to wszystko było całkiem głupie, musiałem się roześmiać.
To, że Bella często bywała sarkastyczna doświadczyłem na własnej skórze.
Nagle Bella i Alice zaczęły chichotać. Szczerze mówiąc prawie dusiły się ze śmiechu. Popatrzyłem na nie pytająca i moja siostra wskazała głową na Setha, który stał obok mnie.
Musiałem dołączyć do roześmianego grona.
-My już pójdziemy. - powiedziała Alice i pociągnęła Bellę za sobą.
Seth popatrzył na mnie.
-Co się dzieje?
Aż mi się go żal zrobiło.
-Powiedziałem ci, że chlor może ci pomóc w pozbyciu się farby z włosów...
Seth spojrzał na mnie z nadzieją.
-Mam wreszcie swój normalny kolor?
O Boże, myślałem, że zaraz umrę ze śmiechu.
-Noo, jeśli wcześniej były zielone... to można tak to ująć...
Byłem przekonany, że ten krzyk można było usłyszeć nawet w pokoju Belli.
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Joanne
Moderator
Dołączył: 23 Lis 2008
Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: z Forks
|
Wysłany: Sob 13:27, 31 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
O matkooo xD zielony! XDD jeszcze się nie spotkałam z tym, żeby po pływaniu z farbowanymi włosami stały się one zielone XDD jak u Ani z Zielonego wzgórza ^^ No, ale dobra. Kocham przytapiać ludzi xD I kocham sarkazmy xD I chcę nowąą częęść
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Emetts
Zły Wampir
Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 13:50, 31 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Ej...biedny seth ....ja bym na jego miejscu zafarbowała sobie n a jakis inny kolor Dobra bella jest sobota...rano dałbyś coś na pobudke
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bells
Administrator
Dołączył: 29 Cze 2008
Posty: 968
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 13:57, 31 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Ehhh... Co ja z wami mam - ale OK: oto kolejna część, dość długa część
Rozdział 24.
Poradnia małżeńska i słówko – krew.
Edward:
Kiedy udało mi się w końcu wydostać z pokoju krzyczącego „Zielone, zielone, wszystko zielone” Setha, poczułem się o wiele lżej.
Najwyraźniej wywarło to zły wpływ na jego psychikę.
Szczerze mówiąc to w myślach nazywałem go już „zielonym gnomem” Co za mnie za prawdziwy, szczery przyjaciel!
Wspinałem się szybko po schodach do mojego pokoju wpadłem na Sama.
-Cześć Ed, wszystko w porządku? - spyta i uśmiechnął się do mnie przyjaźnie.
Wzruszyłam ramionami
-Musi być.
Uśmich sama zrobił się szerszy.
-Cóż, gdybym to ja był zaręczony i to do tego z taką gorącą laską, też czułbym się lepiej.
O Boże, co to było? I co miał na myśli mówiąc o gorącej lasce?
Nie podoba mi się, że tak mówi o Belli. Nie pytajcie mnie nawet dlaczego!
-Przykro mi, że to ja muszę ci o tym powiedzieć, ale w tym momencie nie układa się między nami najlepiej. Alice uważa, że powinniśmy wybrać się do poradni małżeńskiej i tam spróbować pokonać kryzys naszego związku. - warknąłem, porządnie już wkurzony tymi wszystkimi plotkami.
Poszedłem dalej zostawiając za sobą skonsternowanego Sama.
Chciałem wreszcie znaleźć się w moim pokoju i odpocząć.
Następny dzień:
Bella:
-Alice! Jest mi cholernie obojętne w co się ubierzesz! Jak nie będziesz gotowa za pięć minut, wychodzę bez ciebie!
Jak można się tak roztkliwiać nad ciuchami?
Po całej podłodze walały się porozrzucane ubrania Alice.
-Alice! Dziś jest zwykły szkolny dzień! Żaden pokaz mody, ani bal! Więc nie rób z tego takiego dramatu! - podniosłam z podłogi pierwsze lepsze spodnie i koszulkę i rzuciłam jej. Ja była ubrana już od dłuższego czasu.
Pogoda była równie piękna jak wczoraj, założyłam więc dżinsową mini i fioletowe polo.
Alice zrobiła wielkie oczy, kiedy zobaczyła co jej podałam.
-Bella! To jest genialne! Mój talent stylistki może się przy twoim schować. - powiedziała, a ja wywróciłam tylko oczami.
Kiedy w końcu ubrała żółty top i dżinsowe szorty, włożyłyśmy szybko balerinki i wyluzowane udałyśmy się na naszą pierwszą lekcję.
Naprawdę miałam szczęście, że tak wiele zajęć miałam razem z Alice.
Jednak kiedy zdałam sobie sprawę co za przedmiot nas teraz czekał...
Biologia z... Edwardem! Ugh!
Alice zauważyła, że coś jest nie tak.
-Wszystko w porządku Bella? - zapytała.
-Najwyraźniej terapia małżeńska nie pomaga. - zachichotała jakaś dziewczyna za nami, zaskoczone odwróciłyśmy się.
-Co? - moja twarz była jak jeden wielki znak zapytania.
-Co masz na myśli? - spytała Alice ostrożnie.
Dziewczyna zachichotała jeszcze głośniej. Moja przyjaciółka była już porządnie zdenerwowana i zapytała ze złością:
-Posłuchaj! Jeśli podsłuchujesz prywatną rozmowę i do tego ją jeszcze przerywasz, to chcemy znać powód!
Dziewczyna zaczerwieniła się i popatrzyła na mnie poddenerwowana.
-No, chodzą plotki... że ty i Edward... chodzicie do poradni małżeńskiej.
Alice jako jedyna się roześmiała.
Zmiażdżyłam ją wzrokiem i od razu się uspokoiła.
-Aha. - stwierdziłam tylko w odpowiedzi i pociągnęłam Alice dalej.
-To jest niemożliwe! Co za bzdura! - fuknęłam do Alice wpieniona.
-My przecież nie możemy wytrzymać ze sobą pięciu minut bez wszczynania kłótni, a teraz jesteśmy zaręczeni i jeszcze chodzimy na terapie małżeńską!
Gotowałam się z wściekłości!
Co prawda sama wywołałam plotkę o naszym ślubie (co z tego, że każdy normalny człowiek dostrzegłby w tamtej wypowiedzi sarkazm), ale nie o to w tym wszystkim chodziło
-Pytanie tylko czy ona naprawdę w to wierzy, jeśli tak, jest naprawdę głupia. - zachichotała Alice wesoło.
Prawda, kto mógł wpaść na tak idiotyczny pomysł?
-Nie bierz sobie tego do serca. Ludzi mówią tak tylko po to, żeby was wkurzyć. Myślę, że nikt nie bierze tego na poważnie. - pocieszała mnie Alice i chyba poczułam się odrobinkę lepiej.
Ale kiedy tylko otworzyłam drzwi od sali biologicznej, cały mój „trochę lepszy” nastrój prysnął jak bańka mydlana.
Nie wystarcza, że mam biologię z Edwardem?
Nie... muszę jeszcze siedzieć z nim w jednej ławce!
Sala nie była jeszcze do końca wypełniona u miejsce obok mnie stało (dzięki Bogu!) puste.
-Współczuję. - stwierdziła Alice idąc na swoje miejsce z trudem ukrywając uśmieszek.
Usiadłam i wypakowałam swoje rzeczy. Sprawdziłam moją komórkę i zobaczyłam, że dostałam smsa od Rose.
„Cześć słoneczko! Jak leci? Od kiedy chodzicie z Edwardem do poradni małżeńskiej? Buziaki, Rose.”
Westchnęłam zdenerwowana i nacisnęłam „odpowiedz”.
„Cześć Rose. U mnie wszystko w porządku, a u ciebie? Chodzimy do poradni, bo w naszym małżeństwie królują ostatnio same kłótnie. Ups, przecież jeszcze nie wzięliśmy ślubu! Oh, idzie mój narzeczony, muszę kończyć. Buziak, Bella.”
Edward demonstracyjnie nawet nie spojrzał w moją stronę, usiadł na swoim miejscu, odsuwając się tak daleko, ja tylko pozwalała na to nasza ławka.
-Terapia chyba nie przynosi pożądanych skutków. - powiedział jakiś półgłówek siedzący tuż przed nami i położył swoją rękę w przestrzeń między nami.
Edward warknął agresywnie w jego stronę. Najwyraźniej nie słyszy tego dziś po raz pierwszy.
Spojrzałam na chłopaka tak, że od razu odwrócił się z powrotem.
Teraz oboje patrzyliśmy w dokładnie przeciwnych kierunkach.
Nie chciałam dopuścić tej myśli do siebie, ale dało się wyczuć między nami dziwne napięcie. Cały czas miałam uczucie, że to tylko cisza przed burzą.
-Kto właściwie wpadł na ten idiotyczny pomysł? - zapytałam odważnie Edwarda, ale on tylko zaczerwienił się i spuścił wzrok.
Jejku, wyglądał uroczo z rumieńcem na twarzy.
Bella! Spokój! Wyrzuć te myśli ze swojej głowy!
-No... możliwe, że to byłem ja... - zaczął Edward nieśmiało, ale przeszkodził mu pan Field, który właśnie wszedł do klasy.
-Przepraszam was bardzo za spóźnienie. - powiedział do wszystkich uczniów, kiedy ja spoglądałam na Edwarda z pytaniem wypisanym na twarzy.
Niestety nie mógł dokończyć, wyrwałam więc kartkę z zeszytu i napisałam:
„Co chciałeś powiedzieć?”
Odpowiedział natychmiast. Boże! Jego charakter pisma był... piękny, nie to chyba niezbyt dobre określenie... elegancki, o tak nawet bardzo elegancki.
„Sam łaskawie przypomniał mi o plotkach dotyczących naszego ślubie i odpowiedziałem mu coś ironicznie, być może użyłem słowa – poradnia małżeńska”
Jego pismo było naprawdę cudowne!
Chociaż nie chciałam, musiałam się uśmiechnąć.
Obojgu nam udało się, dzięki naszemu szóstemu, ironicznemu zmysłowi, wysłać w świat dwie plotki.
Kiedy na chwilę spojrzałam na Edwarda, zobaczyłam, że jego usta też wygięły się w uśmiechu.
-Dziś będziemy przeprowadzać próby krwi. - głos pana Fielda sprowadził mnie boleśnie na ziemię
Zwłaszcza słowo „krew”.
Nie mogłam patrzeć na krew.
Ani na swoją, ani kogokolwiek innego.
Żołądek mi się skręcił, a serce pompowało krew do ciała dwa razy szybciej niż normalnie.
Ach... a on tylko powiedział krew.
-Przejdę teraz między ławkami i rozdam wam coś, co delikatnie wkłujecie sobie w palec, a potem trochę krwi dacie na papier i włożycie pod mikroskop. - kontynuował pan Field.
O Boże, za każdym razem, kiedy używał słowa krew, robiło mi się coraz gorzej.
Głos pana Fielda nie docierał już do moich uszu. Czułam się jak bańka mydlana. Obraz mi się rozmazywał przed oczami, a do moich uszu nie docierał żadne dźwięk. Słyszałam tylko pierwsze piski osób, które już przekłuły sobie palce. Bella, jesteś żałosna. Próbowałam wziąć się w garść. Nie zauważyłam nawet, że pan Field podszedł już do naszej ławki.
-Panno Swan, źle się pani czuje? Może pani patrzeć na krew?
-Proszę nie używać tego słowa. - wyjąkałam i poczułam, że mój układ krążenia pracuje coraz wolniej.
-Jakiego słowa? - zapytał zdezorientowany i usłyszałam jak Edward westchnął głośno – no tak, kompletnie o nim zapomniałam.
-Miała na myśli krew. - powiedział, a ja poczułam się jeszcze gorzej.
-Dzięki, teraz czuję się o wiele lepiej. - syknęłam do niego, a pan Field przyglądał mi się sceptycznie.
-Panno Swan, może lepiej będzie jeśli pani wyjdzie. - powiedział zmartwiony.
Nie taki zły pomysł, biorąc pod uwagę,że za chwilę zwrócę moje śniadanie w mało przyjemny sposób. Skinęłam tylko, czując się już o wiele lżej.
-Panie Cullen, proszę zaprowadzić pannę Swan do gabinetu lekarskiego. - rozkazał pan Field mojemu sąsiadowi.
Wspominałam coś o tym, że czuję się lżej?
Edward spojrzał na mnie.
-A co jeśli całego mnie obrzyga? - zapytał szczerze nauczyciela, który pokręcił tylko głową i powiedział:
-Lepiej ciebie niż salę biologiczną!
Edward był zdumiony odpowiedzią pana Fielda, kiedy ja musiałam powstrzymywać się od śmiechu, nawet jeśli nie poczułam się ani trochę lepiej.
-No dobra. - westchnął i stał obok mnie.
Nie byłam w stanie podnieść się sama, musiał mi więc pomóc.
Edward wziął moją rękę i położył ja na swoim ramieniu, a swoją objął mnie w talii. Przez chwilę chciałam się od niego uwolnić, ale zdałam sobie sprawę, że nie dam rady przejść sama nawet centymetra.
Czułam jak cała klasa świdruje mnie spojrzeniem, Edward chyba czuł to samo, bo przyśpieszył kroku, żeby tylko jak najszybciej wyjść z sali.
Kiedy byliśmy już za drzewami i przeszliśmy kilka kroków zauważyłam jak powoli stawiam swoje nogi.
Edward chyba zauważył w jak złym byłam stanie, bo w jednym momencie podniósł mnie i wziął w ramiona.
Nie miałam nawet siły, żeby zaprotestować, poczułam tylko jak głowa mi opada na coś miękkiego i ciepłego.
Potem moje oczy się zamknęły.
Edward:
Wyglądało na to, że Bella naprawdę nie ma siły iść.
Chwilę po tym jak wziąłem ją w ramiona, jej głowa opadła na moją klatkę piersiową, a oczy się zamknęły.
Wyglądała tak spokojnie, chociaż martwiłem się, że jest zbyt blada.
Bella tak blisko mojego ciała sprawiła, że moje serce zaczęło bić głośniej.
To jeszcze nic nie znaczy – uspokajałem sam siebie i już widziałem drzwi od gabinetu lekarskiego. Otworzyłem drzwi z Bellą w ramionach i pani Jork podniosła przerażona wzrok znad swojego czasopisma.
Kiedy zobaczyła dalej nieprzytomną Bellę, na jej twarzy od razu odmalowało się zmartwienie. Delikatnie położyłem Bellę na łóżku, które stało w gabinecie i pani Jork zapytała:
-Co się stało?
-Nie może znieść widoku krwi, a na biologi właśnie przeprowadzaliśmy testy krwi. - odpowiedziałem.
-Nawet tego słowa nie mogę znieść. - jęknęła Bella, która dalej miała zamknięte oczy, ale najwyraźniej odzyskała już przytomność.
-Jak się czujesz kwiatuszku? - spytała pani Jork pełnym troski głosem szukając zimnego okładu.
-Gównianie. - wymamrotała i ostrożnie otworzyła oczy.
Pani Jork położyła jej na czole okład, chyba dopiero teraz zauważyła, że też tu jestem.
-Możesz wracać na lekcje, chłopcze. -powiedziała.
-Okej. - wzruszyłem ramionami, rzuciłem jeszcze zatroskane spojrzenie w kierunku Belli i zniknął za drzwiami.
Podczas drogi powrotnej na biologię zacząłem się martwić czy Bella pojawi się dziś na próbie tanecznej. Miałem nadzieję, że tak, bo powoli trzeba było kończyć naszą choreografie.
Ale czy to był powód, dla którego chciałem, żeby przyszła?
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
BellsCullen
Wampir
Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: z brzucha mamy ^^
|
Wysłany: Sob 17:24, 31 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Poradnia małżeńska! Buhahah xD To kiedy dojdzie do separacji? ^^
Oj wrzuć kolejny rozdział Proszę!
Ja tak bardzo lubię, kiedy oni mają razem lekcje tańca, te próby...
Zawsze się na nich coś przydarza, czuję, że tym razem też tak będzie xD
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
love_twilight
Wilkołak
Dołączył: 22 Wrz 2008
Posty: 378
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Poznań
|
Wysłany: Sob 18:15, 31 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Szkoda, że wrócił na ta lekcje'xD
Nie no, coraz bardziej sie rozkręca!
Dawaj Bells, dawaj kolejną!
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bells
Administrator
Dołączył: 29 Cze 2008
Posty: 968
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 18:28, 31 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Nie ma mowy. Już ostatnio dodałam po 2 komantarzach - teraz czekam na pełne 4
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
N_Cullen
Prawdziwy Cullen
Dołączył: 01 Sty 2009
Posty: 2239
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: WRock
|
Wysłany: Sob 18:31, 31 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
jak dla mnie choreografia nie jest tu podstawowym powodem błagam o więcej a poradnia małżeńska jest mocna ciekawe co będzie dalej... Bella w ciąży xD
Bells już masz 3 ulituj się
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bells
Administrator
Dołączył: 29 Cze 2008
Posty: 968
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 18:39, 31 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
No doobrraaa Ale to już ęddzie wszystko na dziś MAm dobry humor, bo kupiłam sobie mega plakat Twilight w BG
Rozdział 25.
Zemsta jest sexy albo „czy on naprawdę był okropny?"
Bella:
Kiedy Edward opuścił gabinet poczułam jak schodzi ze mnie całe napięcie.
Zaraz, co za napięcie?
-Lepiej ci? - zapytała zmartwiona pani Jork.
-Trochę. - wymamrotałam, chociaż dalej trochę kręciło mi się w głowie
-Może lepiej będzie, jeśli zamiast iść na pozostałe lekcję zostaniesz w swoim pokoju. - zaproponowała, a ja słabo skinęłam głową.
-Myślisz, że dasz radę dojść do pokoju o własnych siłach? - zapytała z troską, a ja starałam się, żeby mój głos zabrzmiał przekonująco:
-Poradzę sobie.
Byle tylko żaden Mike nie taszczył mnie po schodach!
Wyszłam szybko za drzwi i odetchnęłam głęboko i skierowałam się do swojego pokoju. Kiedy chciałam otworzyć drzwi, ręka tak mi się trzęsła, że zabrało mi dłuższą chwilę zanim udało mi się trafić kluczem do zamka.
Kiedy w końcu udało mi się znaleźć w środku, położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy. Byłam bardziej wyczerpana niż przypuszczałam.
Spróbuj się trochę przespać, Bella. W końcu niedługo masz tańce. - przeszło mi przez myśl i mogłam poczuć jak moje powieki robią się coraz cięższe. Nie pomyślałam wcześniej, żeby przygotować sobie rzeczy do tańca. Kiedy tylko przyłożyłam głowę do poduszki zapadłam w głęboki sen.
***
Nie mam pojęcia jak długo spałam, poczułam tylko jak ktoś próbuje ściągnąć ze mnie kołdrę.
-Nie ze mną te numery. -wymamrotałam i chwyciłam ją mocniej.
Przez chwilę wydawało mi się, że już nic nie zakłóci mojego odpoczynku, kiedy poczułam na twarzy coś zimnego i mokrego. Od razu wyskoczyłam z łóżka.
-Aaa! Zwariowaliście? Już jesteście martwi! - krzyknęłam i zobaczyłam przed sobą rozbawione twarze Jaspera i Emmetta.
Emmett trzymał w ręce pustą butelkę i już wiedziałam, że jego pierwszego zamorduje. Kiedy tylko zobaczył jak przyglądam się temu, co trzyma w ręce, powiedział niewinnie:
-To był pomysł Jaspera! Ja nie mam z tym nic wspólnego!
Jasper natychmiast przestał się śmiać i właśnie mordował Emmetta wzrokiem.
-Halo! To był twój wspaniały plan. Mam zacytować? „Chodź, wylejemy trochę wody na Bellę i uciekniemy” - naśladował głos Emmetta.
Obserwowałam ich tylko, a Emmett odpowiedział:
-A kto z taką ochotą pobiegł po butelkę wody?
Nie obchodziło mnie który z nich zawinił bardziej, oboje będą cierpieć!
Wymknęłam się cicho do łazienki w poszukiwaniu środka zemsty.
Kiedy wyszłam z łazienki, dalej się kłócili.
Czas na zemstę a la Bella Swan.
-Sama widzisz, że to wszystko wina Emmetta. - powiedział Jasper odwracając się w moją stronę z triumfującym uśmiechem.
Ale ten szybko zniknął z jego twarzy, kiedy zobaczył co trzymam w ręce. Emmett też zrobił wielkie oczy i patrzył na mnie z przerażeniem.
-Nie zrobisz tego, Bella! - powiedział próbując zrobić krok w stronę drzwi.
-Nie? - uniosłam jedną brew.
W sekundzie stali się spokojni.
A potem jednocześnie zaczęli krzyczeć i biegli chaotycznie w stronę drzwi.
Szkoda tylko, że byłam szybsza i z dzikim krzykiem potraktowałam obu dezodorantami.
-Bella! Przestań! Odstaw to świństwo! To strasznie cuchnie! - krzyczał Emmett próbując schować się za kanapą.
Doskoczyłam do niego i spryskałam dużą porcją „różowego grapefruita” Alice. Potem dogoniłam Jaspera, który był już przy drzwiach, jemu dostało się moim „świeżym mango”.
Kiedy z nimi skończyłam, oboje zatkali swoje nosy, a ja między atakami śmiechu krzyczałam:
-Ładnie pachniecie!
Byli nieźle wkurzeni.
-Zemsta jest sexy, chłopcy. - chichotałam i wzięłam swoją torbę
Wyglądało na to, że Emmet przyszedł po mnie, żebyśmy razem udali się na próbę, a Jasper mu towarzyszył, mając nadzieje, że w pokoju będzie też Alice.
-Chodź już. - wymamrotał Emmett i pociągnął mnie za sobą.
-Nie wiem jakich perfum używacie, ale pachniecie całkiem nieźle – cały czas chichotałam, a Emmett jeszcze bardziej się wkurzał.
Kiedy dotarliśmy w końcu do sali tanecznej i otworzyliśmy drzwi, reakcja pozostałych też była zabawna. Musieliśmy tworzyć piękny obrazek – cuchnący Emmett i mokra Bella. Zdążyłam zmienić t-shirt, ale włosy dalej były mokre. Wszyscy zatykali nosy, kiedy Emmett zbliżył się do nich na odległość dziesięciu metrów, a niektórzy spoglądali z litością na moje włosy.
Prawie wszyscy już byli, brakowała jedynie pana Springa i Edwarda. Ten ostatni wszedł tanecznym krokiem, chwilę przed dzwonkiem. Kiedy mnie zobaczył, uśmiech zaniknął z jego ust i demonstracyjnie (znów) odwrócił wzrok w przeciwną stronę. Zbliżył się do Emmetta.
-Jasna cholera! Kto tak cuchnie? Czuć jakieś perfumy albo dezodorant. - popatrzył przy tym od razu na mnie.
-Hej, tylko dlatego, że jestem jedyną dziewczyną, nie znaczy wcale, że to muszę być ja. - wywróciłam oczami i wskazałam na Emmetta, którego usta były teraz tylko cieniutką linią.
Edward się roześmiał.
-Boże, Emmett, nie wiedziałem, że masz takie preferencje zapachowe! - powiedział głośno, a ja zachichotałam, co natychmiast ściągnęło na mnie morderczy wzrok Emmetta.
-A teraz serio, braciszku, czemu tak śmierdzisz?
-Jedna brązowowłosa tancerka hip hopu wylała na mnie cały swój dezodorant.
-Ale tylko dlatego, że ty wylałeś na mnie całą butelkę wody. - odgryzłam się.
-Dlaczego wylał na ciebie wodę? - zapytał mnie Edward, a Emmett odpowiedział za mnie:
-Bo spała jak kamień!
W tym momencie wszedł pan Spring i – jakżeby inaczej – złapał się nos. Spojrzał na mnie kręcąc głową i powiedział:
-Panno Swan, może następny razem postara się pani wylać na siebie trochę mnie tego pachnącego specyfiku.
Rzuciłam mu wściekłe spojrzenie i już chciałam mu coś odpowiedzieć, kiedy odezwał się Edward:
-To nie Bella, tylko Emmet.
Pan Spring spojrzał na Emmetta zaskoczony, a ten nadąsany odwrócił wzrok.
-Nieważne, nie zostało wam już zbyt wiele czasu, więc zaczynajcie ćwiczyć. - polecił nauczyciel.
Edward i ja mierzyliśmy się wzrokiem, podczas kiedy inni poszli już do swoich sal.
-Ta sama sala, co ostatnio? - spytał, a ja skinęłam głową w odpowiedzi. Razem ruszyliśmy w drogę.
Między nami była taka dziura, że zmieściłoby się w nią stado Emmettów.
Kiedy doszliśmy do naszej sali, Edward włożył płytę do odtwarzacza i odwrócił się w moją stronę:
-Okej, ostatnio ustaliliśmy kto kiedy tańczy, mamy też prawie wszystkie kroki. Brakuje nam tylko części, w której tańczymy razem.
Znów skinęłam w odpowiedzi.
-Ale powtórzmy najpierw to, co mamy zrobiliśmy do tej pory.
Włączył CD. Pierwsze dźwięki „4 minutes” rozbrzmiały i to ja musiałam zacząć.
Pierwsza część poszła całkiem dobrze.
Opuściliśmy części, gdzie nie mieliśmy jeszcze żadnych kroków, pozostałe mieliśmy opanowane idealnie. Musieliśmy więc zastanowić się nad naszymi wspólnymi figurami.
Każde z nas coś pokazało, w pewnym momencie Edward stwierdził:
-Spróbujmy może zatańczyć coś spontanicznie.
Nie miałam nic przeciwko, więc Edward znów włączył piosenkę.
Nie byłam przyzwyczajona do tańczenia z kimkolwiek i przystosowywania swoich kroków do kogoś innego, ale wyszło nam zadziwiająco dobrze. Za każdym razem kiedy stawiałam krok w tył, Edward stawiał w przód (jak rozumiem tańczyli naprzeciwko siebie), żeby nie powstała między nami zbyt duża dziura. Kiedy piosenka się skończyła, nie mogliśmy złapać oddechu.
Staliśmy bardzo blisko siebie i nasze twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. Zawstydzona spuściłam wzrok, nie byliśmy tak blisko siebie od balu.
Usłyszałam głośny śmiech Edwarda.
-Co jest? Od czasu balu nie możesz mi spojrzeć w oczy?
Oboje unikaliśmy słowa pocałunek.
W moich oczach rozbłysła złość, na co Edward zareagował donośnym śmiechem. Potem zapytał szczerze:
-Naprawdę ci się nie podobało?
Jego usta wygięły się w najpiękniejszym półuśmiechu jaki do tej pory widziałam. Wstrzymałam oddech.
Żadne z nas nie ruszyło się nawet o milimetr. Jakaś siła przyciągała nas do siebie.
-Było okropnie. - powiedziałam i poczułam jak moje wnętrzności buntują się na wypowiedziane właśnie przeze mnie słowa.
W okamgnieniu Edward się zmieszał, ale zaraz przysunął się kawałek w moja stronę.
-Naprawdę? - wyszeptał i poczułam jego słodki oddech, zdałam sobie sprawę, że byłam w stanie jedynie skinąć głową
-Szkoda. - zamruczał, a ja zauważyłam, że moje ręce zaczęły się trząść.
-Może sprawdzimy czy naprawdę było tak okropnie. - wyszeptał, a ja nie byłam w stanie udzielić żadnej odpowiedzi.
Edward przysunął się jeszcze bliżej i mój mózg wołał ostrzegawczo - „Bella! Uwaga! Niebezpieczeństwo!”
On chciał....
Jasne! Taki właśnie był jego plan!
Pytanie tylko...
Czego ja chcę?
Buhaha.... fajny moment na koniec rozdziału, czyż nie?
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
N_Cullen
Prawdziwy Cullen
Dołączył: 01 Sty 2009
Posty: 2239
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: WRock
|
Wysłany: Sob 18:48, 31 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
nie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Bells!!! ja cie na prawdę kiedyś zabiję!!! jak możesz nam to robić??!!
no dobra kreatywny komentarz
EMMETT jakie to jest przesłodkie stworzenie pomysł Belli to mistrzostwo muszę to kiedyś wypróbować
i powtarzam JESTEŚ PASKUDNA!!! daj jeszcze błagam.... bo nie będę mogła w nocy spać... <b>
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
BellsCullen
Wampir
Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: z brzucha mamy ^^
|
Wysłany: Sob 18:59, 31 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Bells, jesteś straszna, okropna i w ogóle! Jak mogłaś przerwać w takim momencie?! I jeszcze mówisz, że to ostatni rozdział na dzisiaj. Jak możesz?! Grzeszysz kobieto, grzeszysz
Wracając do komentarza tego poprawnego...
A nie mówiłam, że się coś wydarzy na tej próbie? Miałam czuja xD
Perełki, perełki, perełki.... xD
Cytat: -Zemsta jest sexy, chłopcy. |
To, to chyba zacznę cytować xD
Cytat: Musieliśmy tworzyć piękny obrazek – cuchnący Emmett i mokra Bella. |
Cytat: Między nami była taka dziura, że zmieściłoby się w nią stado Emmettów. |
Buhahah To jedyne co mogę w tym momencie powiedzieć, Leżałam i kwiczałam ^^
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
love_twilight
Wilkołak
Dołączył: 22 Wrz 2008
Posty: 378
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Poznań
|
Wysłany: Sob 19:47, 31 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Buhahah itd.xD
Ogólnie boski jest ten ff, kocham Jaspera i wgl.
Ech... chociaż chętnie bym Cie za to zamordowała Bells(xD) to jednak tego nie zrobie... mas teraz nad nami władze;)
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Emetts
Zły Wampir
Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 20:16, 31 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Bells...ja cie kiedys krzywde zrobie ( jeszcze nie wiem jak przez interek mam to zorbic no ale ok <lol2> ) Daj wiecej , zlituj sie nad udręczonymi duszami xD W takim momęcie przyrywac jest ookrutna ! Dobra teraz coś bardzi....: Więc tak bella jest głupia ja zasmit dezoderantu wziałbym jakiś zaszmpon ,a lbo coś ...Emetek jak zawsze słodziutki
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bells
Administrator
Dołączył: 29 Cze 2008
Posty: 968
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 20:35, 31 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Gdyby to był szapmon Emmett by tak cudnie nie cuchniał Ale ja niestety będę wredna I figa na dzisiaj - i tak wkleiłam więcej, niż to miałam w planach i to na waszą wyraźną prośbę.
Zamiast się cieszyć, że dostałyście tą część narzekacie na brak następnej - no też coś
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bells
Administrator
Dołączył: 29 Cze 2008
Posty: 968
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Nie 13:37, 01 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
I co? Doczekaliście się Oto kolejny rozdział... Może wstawię jeszcze coś koło 19 Bo teraz idę do kina na Twilight - 3 raz
Rozdział 26.
I co powiedział rozsądek? Dokładnie „Bye, bye, Bella!”
Bella:
Mogłam usłyszeć jak pracują trybiki w moim mózgu, a rozsądek krzyczał „Bye, bye Bella, zobaczymy czy uda ci się wytrzymać”.
Był tak blisko.
Tak blisko, że mogłam policzyć jego rzęsy. Jego długie, gęste, czarne rzęsy...
Bella! Skoncentruj się, on jest coraz bliżej! - krzyczał mój mózg, a pozostała część mnie mówiła – co ci szkodzi, pozwól sobie na chwilę przyjemności. Cudownie, coraz gorzej ze mną. Prowadziłam już rozmowę z moim rozsądkiem, mózgiem i całą resztą mojego ciała. Czy mógłby ktoś zatrzymać czas? Proszę! Muszę się zastanowić!!!
Nie ma czasu! - krzyczało wszystko! Widziałam jak Edward zamknął oczy. Swoje szmaragdowy, głębokie oczy.
Odległość między naszymi ustami zmniejszała się z sekundy na sekundę, mogłam już poczuć jego oddech na mojej skórze. Mój oddech stał się urywany, płytki, szybki.
Zamknęłam oczy, ale cały czas czułam bliskość Edwarda, był coraz bliżej.
Jeszcze sekunda i jego usta trafią w moje, a ja nie chciałam już z tym walczyć.
Cholera! Czemu jego usta były tak uwodzicielskie?!
Był zdecydowanie zbyt blisko.
Nasze ciała coraz bardziej się napinały, a ja mogłam poczuć bijące od niego ciepło. A on zapewne bez problemu mógł usłyszeć szybkie bicie mojego serca.
Jak już przy sercu jesteśmy... było o krok od zawału!
-Bella, Edward, pan Spring poprosił mnie, żebym po was przyszedł. Jesteście już go... Ooo!
Głos Emmetta sprawił, że natychmiast odskoczyliśmy od siebie.
Ta romantyczna i elektryzująca atmosfera pękła niczym bańka mydlana.
Emmett wpatrywał się w nas szeroko otwartymi oczami.
Nasza sytuacja była jednoznaczna.
Spojrzałam na chwilę na Edwarda, jego twarz zrobiła się purpurowa.
Isabello Mario Swan! Przed chwilą prawie pocałowałaś Edwarda Cullena. - skarciłam samą siebie.
Nikt nic nie mówił.
-Idźcie już, zaraz was dogonię, muszę jeszcze skoczyć do łazienki. - wymamrotałam cicho. Mój głos nie był wystarczająco spokojny i obawiam się, że oboje usłyszeli jak trzęsie.
Wyszłam nie mając odwagi popatrzeć Emmettowi, a już na pewno Edwardowi w oczy.
Otworzyłam drzwi od łazienki i spojrzałam w lustro – widać było jak jestem roztrzęsiona, skropiłam twarz zimną wodą. Nie wytrzymałam dłużej.
-Aaa!! - wykrzyczałam wszystko to, co wzbierało we mnie od fazy „tuż przed pocałunkiem”. Dopiero teraz poczułam się lepiej.
-Ee, wszystko w porządku? - usłyszałam jakiś głos i zobaczyłam wpatrującą się we mnie ze strachem blondynkę. Pewnie zastanawiała się czy przypadkiem nie uciekłam ze szpitala psychiatrycznego.
-Już tak. - odpowiedziałam i szybko opuściłam łazienkę.
Przed salą taneczną zrobiłam głęboki wdech zanim otworzyłam drzwi.
Przeszłam szybko przez salę i stanęłam jak najdalej od Edwarda, który także cały czas mnie ignorował.
-Mam nadzieję, że kończycie już przygotowania waszej choreografii. Teraz jesteście już wolni. - powiedział pan Spring. Emmett i ja ruszyliśmy do drzwi. Czułam na sobie świdrujący wzrok Edwarda. Zauważyłam też na wpół współczujący na wpół rozbawiony wzrok Emmetta, powstrzymywał się jeszcze od komentarza chyba tylko dlatego, że obawiał się kolejnego ataku z dezodorantem.
Szliśmy więc w milczeniu, otworzyłam drzwi od pokoju, Emmett wszedł do środka, bo zapomniał zabrać swojego plecaka z książkami.
W pokoju siedzieli Alice, Rose i Jasper.
-Mam nadzieję, że byłeś już pod prysznicem Jazz? - spytałam, a Alice rzuciła mi pełne wyrzutu spojrzenie.
-No co? To twój skarbek zaczął! - usprawiedliwiałam się.
Alice zachichotała.
-Tego nie kwestionuję! Ale czemu użyłaś mojego dezodorantu?
Roześmiałam się razem z nią i zobaczyłam jak Emmetta siada obok nich na kanapie.
-Bello, nie chciałabyś nam czegoś wyjaśnić? - zapytał z szerokim uśmiechem, a śmiech uwiązł mi w gardle.
Boże, ale byłam zdenerwowana. Teraz już nawet Jasper, Alice i Rose mi nie odpuszczą.
-Co się stało? - zapytała Rose.
-Pan Spring poprosił mnie, żebym poszedł po Edwarda i Bellę. - zaczął opowiadać Emmett.
-Emmett, zupełnie źle to zrozumiałeś! To nie było to, na co wyglądało! - przerwałam mu.
-Wiem co widziałem. - uśmiechnął się, a moje policzki od razu się zaczerwieniły.
-Możecie nas wreszcie wtajemniczyć? - wtrąciła się Rose, opadłam na fotel, nie było wyjścia i tak nie dadzą mi spokoju dopóki nie dowiedzą się o co chodzi.
-W skrócie – wszedłem do sali, w której Bella i Edward stali bardzo blisko siebie, bez jakiekolwiek kontaktu z rzeczywistością, o wspominałem już może, że między ich ustami nie dałoby się wcisnąć nawet kartki papieru? - zakończył Emmett, a moje policzki chyba jeszcze nigdy nie były tak czerwone.
-Co? - zachichotała Alice, a Rose głęboko wciągnęła powietrze.
-Isabello Mario Swan! Czy chwilę temu prawie pocałowałaś mojego brata? - zapytała świdrując mnie wzrokiem.
-Nie! To znaczy... tak... ale... nie... to znaczy... yyy... jakie było pytanie? - jąkałam się, a uśmiech Alice stawał się coraz szerszy.
-Wiedziałam! - krzyknęła zdecydowanie zbyt wysokim tonem.
-Alice! To nic nie znaczyło! - rzuciłam w nią poduszką, ale ona nic sobie z tego nie robiła.
-Wiedziałam, wiedziałam! - śpiewała w kółko.
Schowałam głowę w poduszkę zastanawiając się jak urwać Emmettowi głowę!
Usłyszałam tuż przy uchu jeg głos:
-No nie było chyba tak źle?
Posłałam mu zabójcze spojrzenie, co wywołało u niego jeszcze szerszy uśmiech.
Podniosłam się z fotela.
-Idę się przespacerować. - powiedziałam i wzięłam mojego Ipoda.
-Bella! - usłyszałam Alice, kiedy byłam już za drzwiami. Odwróciłam się.
-Jak spotkasz Edwarda...
Zatrzasnęłam głośno drzwi, pomimo to usłyszałam głośny śmiech Alice.
Na zewnątrz było sporo ludzi, jedno się opalali, inni odpoczywali, a jeszcze inni grali w koszykówkę.
Usiadłam pod dużym drzewem, wpatrując się w trawę, włączyłam Ipoda i włożyłam słuchawki. Promienie słoneczne prześwitujące przez gałęzie delikatnie ogrzewały moją skórę, szybko zapomniałam dlaczego się tu znalazłam.
Nagle ciepło zniknęło, poczułam rześkie, wieczorne powietrze. Zaskoczona otworzyłam oczy i spostrzegłam, że było już prawie ciemno. Wstałam i dostrzegłam jakiś cień kawałek od siebie. Ktoś stał kilka metrów ode mnie i poczułam się trochę niepewnie. Prawdopodobnie mnie obserwował.
Dlaczego?
Starałam się przyzwyczaić oczy do ciemności, żeby rozpoznać tą osobę, ale było już za późno... zniknęła.
Z dziwnym uczuciem strachu skierowałam się do pokoju, kiedy dotarłam wreszcie do drzwi, zrobiło mi się o wiele lżej na sercu. Może tylko wyobraziłam sobie tego całego podglądacza.
Otworzyłam drzwi, w pokoju była tylko Alice. Na szczęście, nie miałam ochoty dłużej wysłuchiwać pikantnych żartów moich przyjaciół ,ze mną i Edwardem Cullenem w roli głównej.
-Cześć. - przywitała mnie.
Klapnęłam na kanapę. Alice odłożyła swoją gazetę na bok i patrzyła na mnie zapraszająco.
-Co? - spytałam i uniosłam wysoko brwi.
-Opowiedz jak było na próbie. - wciągnęłam powietrze i zaczęłam opowiadać.
-Pracowaliśmy nad tą częścią, w której tańczymy razem, staliśmy bardzo blisko siebie i kiedy piosenka się skończyła, żadne z nas nie poruszyło się ani o centymetr, potem nie wiadomo jak przeszliśmy do tematu balu i Edward zapytał mnie co tym sądzę. - słowa padały z moich ust z szybkością karabinu maszynowego, a ja oczywiście się zaczerwieniłam. Alice chyba ledwo powstrzymywała się od śmiechu, bo miała mocno zaciśnięte usta.
-No i powiedziałam mu, że był okropny. - nie patrzyłam na Alice- On zapytał czy naprawdę tak sądzę, potwierdziłam, on chyba chciał mi udowodnić, że się mylę i coraz bardziej się do mnie przybliżał... - skończyłam. Czułam się zażenowana, Alice była w końcu jego siostrą. Ona miała jednak na ustach ogromny uśmiech.
-Alice, jestem strasznie zmęczona, położę się już do łóżka, ok? - wstałam z kanapy.
Pościeliłyśmy swoje łóżka, Alice już po kilku sekundach zasnęła, kiedy ja nie mogłam zmrużyć oka.
Cały czas miałam przed nimi Edwarda Cullena i wydawało się niemożliwe, żebym pozbyła się teg obrazu. W końcu zasnęłam z uśmiechem na ustach.
Czy muszę mówić kto odgrywał tej nocy główną rolę w moich snach?
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Joanne
Moderator
Dołączył: 23 Lis 2008
Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: z Forks
|
Wysłany: Nie 14:16, 01 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Ja wiedzialam! Czulam przez skore ze podejscie Belli się zmieni Z niecierpliwością oczekuję kolejnego, wieczornego odcinka Na serio, już dawno dawno nie czytałąm cześ tak wciągającego. A Emmet jest wrredotą straszną
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
BellsCullen
Wampir
Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: z brzucha mamy ^^
|
Wysłany: Nie 15:08, 01 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Emmett ty wredoto mała! No może nie małą, ale i tak jesteś wredotą.
W takim momencie musiał przerwać...
Ten to ma wuczucie czasu. Eeh...
Jest to chyba jedyne opowiadanie, które tak śledze (Joanne kiedy wrzucisz kolejną część swojego? )
A teraz pozostaje mi tylko czekać na wieczorną dawkę fanficka xD
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Forum www.twilightfan.fora.pl Strona Główna
-> Proza, Fanficki |
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa) Idź do strony Poprzedni 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10 Następny |
Strona 5 z 10 |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|