Forum www.twilightfan.fora.pl Strona Główna
 Forum
¤  Forum www.twilightfan.fora.pl Strona Główna
¤  Zobacz posty od ostatniej wizyty
¤  Zobacz swoje posty
¤  Zobacz posty bez odpowiedzi
www.twilightfan.fora.pl
Forum poświęcone twórczości Stephenie Meyer
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie  RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 
 
Dance yor life-the party has just begun (tłumaczenie)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.twilightfan.fora.pl Strona Główna -> Proza, Fanficki Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Dance yor life-the party has just begun (tłumaczenie)
Autor Wiadomość
Joanne
Moderator



Dołączył: 23 Lis 2008
Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z Forks

PostWysłany: Pon 19:41, 26 Sty 2009    Temat postu:
 
Też chcę bal! Też chcę zakupy! Też chcę swoiją Aliiiice! A Edward i Bella się pogogogogodzili xDD Bells. Oficjalnie składam ci hołd, że przez to opowiadanie bezczelnie odciągnęłaś mnie od nauki geografii! Chwała ci za to! JESZCZE JEDNĄ CZĘĘĘŚĆĆĆ ^^

Powrót do góry Zobacz profil autora
Emetts
Zły Wampir



Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 20:02, 26 Sty 2009    Temat postu:
 
Bell w przerwach pomiędzy zjazdami n nartach czy co ty tam robisz na ferach mozesz nam podać stronke ?Razz Ja tu czatuje już którąś gdozinke z kolei i czekam i czekam i czekam ^^

Powrót do góry Zobacz profil autora
Alex_anarya
Wampir



Dołączył: 31 Gru 2008
Posty: 322
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 20:17, 26 Sty 2009    Temat postu:
 
to opowiedanie coraz bardziej mnie wciąga!!!


aaa pomocy... rozpływam się Wink

choć nie jestem pewna czy powinno mnie cieszyć jak inni się kłócą?! hihihi Cool

Powrót do góry Zobacz profil autora
Bells
Administrator



Dołączył: 29 Cze 2008
Posty: 968
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 20:30, 26 Sty 2009    Temat postu:
 
Strony nie podam, gdyż całość mam zapisaną na komputerze Very Happy Ale spokojnie - narazie codziennie wieczorem po nartach postaram się cosik wkleić, Dzisiaj przecież już jeden rozdział dałam i już daję drugi Very Happy

autorka oryginału: stop-and-think

Rozdział 14.
Zakupy z Alice? Nigdy więcej!!

Westchnęłam beznadziejnie.
Dziś był już piątek, a to oznaczało, że już pojutrze miał odbyć się bal.
W szkole oczywiście mówili o tym wszyscy, a jeśli ktoś przypadkiem nie usłyszał to i tak nie mógł przeoczyć plakatów wiszących na każdej ścianie, każdej sali, każdego budynku szkoły.
Jasper, Rosalie, Emmett i Alice powiedzieli mi czego mniej więcej powinnam spodziewać się w niedzielę.
Tancerze standardowi mieli przewagę. Walc, salsa, ale także disco fox* i wiele innych. Pełny zestaw. Prawie pełny. Hip hopu nikt oczywiście nie brał nawet pod uwagę, nie powiem, żeby mnie to cieszyło, biorąc pod uwagę fakt, że jestem tancerką zdecydowanie hip hopową i o tańcach standardowych miałam dość mgliste pojęcie. Na ratunek przyszedł mi Jasper, który obiecał, że poćwiczy ze mną kilka podstawowych kroków przed balem.
Byłam w West Coast Academy trochę ponad tydzień, a już udało mi się znaleźć świetnych przyjaciół.
Wcześniej byłam samotniczką – nie, żeby nikt nie chciał mieć ze mną nic wspólnego, ja po prostu nie mogłam znieść tych wszystkich płytkich nowojorskich dziewczyn, a faceci nie byli lepsi – albo zidiociali macho, albo skretynieli aroganci.
Ale tutaj wszystko wyglądało zupełnie inaczej.
Rose i Alice nie zaliczały się do tych płytkich wieszaków z Nowego Jorku, do których byłam przyzwyczajona. Jasper z Emmettem – co tu dużo mówić – dwójka świetnych kumpli.
Tak naprawdę zaczynałam obawiać się jedynie zakupów z Rose i Alice.
Wiedziałam doskonale, że ani Cullenowie ani Hale'owie biedy nie klepali, ja też nie mogłam narzekać na brak funduszy (zwłaszcza biorąc pod uwagę, że moi rodzice – Charlie i Renee prowadzili wspólnie całkiem dochodową firmę ze sprzętem elektronicznym), ale nigdy nie wydawałam pieniędzy na ubrania.
Nie, żebym nigdy nie była na zakupach, nie przywiązywałam do tego jakiejś wielkiej wagi.
Emmett wyglądał na równie przerażonego co ja, wiedział doskonale, że Rose mu nie odpuści i jak nic będzie musiał jechać razem z nami, tak jak Jasper. Jak tak o tym myślę, to może być nawet zabawne.
Ponieważ nie miałam jeszcze własnego samochodu (tata bał się, że zrobię sobie krzywdę za kierownicą) zdecydowaliśmy się, że Rosalie, Alice i ja pojedziemy autem tej pierwszej (http://smggermany.typepad.com/photos/uncategorized/2008/05/19/ferrari_california.jpg), a chłopcy wezmą mercedesa Emmetta (http://www.motornews.at/cms/upload/berichte_auto/alutec/mercedes_ml_alutec_blade_2.jpg).
Rosalie z Alice zdecydowanie odrzuciły pomysł zakupów w lokalnym centrum handlowym. Podobno nie ma tam ani jednej ładnej sukienki. Mieliśmy więc przed sobą ponad godzinę jazdy do następnego centrum.
Podczas podróży dziewczyny obmyślały szczegółowy plan zakupów.
-Najpierw oczywiście sukienki. One są w końcu najważniejsze! - powiedziała Rosalie tonem nie uznającym sprzeciwu.
Wywróciłam oczami. Na szczęście siedziałam z tyłu, więc Rose niczego nie zauważyła. Niech mi ktoś wytłumaczy jak ja dałam się wciągnąć w ten zakupowy szał?!
-Dokładnie! Wejdziemy do każdego sklepu i wybierzemy te najładniejsze. - skomentowała Alice.
-Potem buty, biżuteria i oczywiście maski. - deliberowały dalej podekscytowane.
-Ludzie, to przecież tylko bal! - odezwałam się po raz pierwszy odkąd wsiadłam do samochodu.
Jednocześnie popatrzyły na mnie tak, że zdecydowanie najlepszym rozwiązaniem będzie nie odzywanie się do końca podroży.
Dwadzieścia minut później miały już wszystko zaplanowane, zdążyły nawet ustalić, że najlepiej będę wyglądać w niebieskim.
Co za różnica? Przeszło mi przez myśl.
W radiu właśnie puścili „When I grow up” Pussycat Dolls. Rosalie od razu pokazała, że jej auto oprócz wyglądu i dobrego silnika ma także całkiem niezły sprzęt audio.
Słońce świeciło mocno, włosy rozwiewał nam wiatr, a my tańczyłyśmy (na tyle na ile pozwalała nam na to jazda samochodem) i śpiewałyśmy na całe gardło razem z radiem. Ciekawe jak to wyglądało dla ludzi, których mijałyśmy (o ile widzieli cokolwiek, bo Rosalie bynajmniej nie oszczędzała swojego ferrari). Zresztą, nie ważne! Bawiłyśmy się świetnie!
Kiedy dojechaliśmy oczy moich przyjaciółek zaświeciły się z podniecenia, wyskoczyły natychmiast z auta. Westchnęłam i poszłam za nimi.
O mój Boże!
Stałyśmy przed największym centrum handlowym na tym wybrzeżu! Co też mówiła Alice kilkadziesiąt minut temu?
No tak, mamy wejść do każdego sklepu!
Emmett z Jasperem chyba też nie byli zbytnio zadowoleni z wielkości budynku, przed którym stali.
-Ruszamy kochane! - zawołała Alice biorąc mnie i Rosalie pod rękę.
Chłopcy snuli się za nami jak cienie.
Weszłyśmy do środka. Alice zaczęła zachowywać się jak dziecko, które właśnie dostało pod choinkę swój sklep z zabawkami. Piszczała cicho, a oczy miała wielkości księżyca w pełni. Coraz bardziej obawiałam się o faktyczny stan jej umysłu.
Natychmiast wypatrzyła pierwszy sklep i pociągnęła mnie za sobą, odwróciła się jeszcze do Jaspera i Emmetta:
-Wy pójdziecie poszukać sobie garniturów. Też musicie dobrze wyglądać!
Szczerze mówiąc nie wyglądali na zadowolonych z czekającego ich zadania, ale żaden nie chciał ryzykować życia kłócąc się ze swoją dziewczyną/siostrą.
W sklepie obie znalazły kilka sukienek dla siebie. Dla mnie oczywiście też. Wcisnęły mi je do rąk i rozkazały iść do przbieralni.
Jako pierwszą przymierzyłam długą, bladoróżową sukienkę bez ramiączek
-Wyłaź! - usłyszałam głos Rosalie.
Na zakupach kobiety stają się strasznie władcze.
Wyszłam i zobaczyłam Rose w cudownej, zielonej sukni do ziemi, a obok niej stała Alice mająca na sobie czarny strój, z przodu sięgający do kolan, o wiele dłuższy z tyłu.
-Sama nie wiem, ta kiecka chyba sprawia, że jesteś jeszcze bledsza. Nie wydaje ci się? - spytała sceptycznie Rosalie.
Wzruszyłam ramionami. Blada i tak będę zawsze.
-Przymierz inną! - powiedziała Alice wpychając mnie z powrotem do przebieralni.
Miałam nieodparte wrażenie, że spędzimy w tym sklepie przynajmniej godzinę.
Dzięki Bogu każdej z nas udało się znaleźć coś dla siebie o wiele szybciej.
Rose wyglądała olśniewająco w długiej czerwonej sukni ze złotymi aplikacjami, ale oczywiście marudziła:
-Każdy będzie wiedział, że to ja!
No tak, zapomniałam, że na balu każdy ma być anonimowy, nie będę mogła nawet przebywać w towarzystwie moich przyjaciół.
Alice miała na sobie uroczą, zwiewną, białą sukienkę do kolan, przewiązaną w pasie ogromną, czarną kokardą. Idealnie komponowała się z jej czarnymi włosami i jasna cerą.
Moja sukienka była ciemnoniebieska w prążki o trochę jaśniejszym odcieniu. Alice z Rosalie uznały, że jest idealna dla mnie. Nie wypadało mi więc się nie zgodzić z paniami ekspertkami.
Czas na buty.
Po przejściu chyba wszystkich sklepów obuwniczych i obejrzeniu wszystkich dostępnych butów Alice wybrała dla mnie czarne buty na obcasie z białymi czubkami.
Jak ja niby mam w nich tańczyć? Chyba będę musiała ubrać je na lekcje z Jasperem.
Alice stwierdziła, że musi rzucać się w oczy i wybrała czerwone szpilki, Rose natomiast, podobnie jak ja, zdecydowała się na czarne.
Kolej na biżuterię.
Zdenerwowany Jazz dzwonił już do Alice, że powinniśmy wracać, ale nie zrobiło to na jego dziewczynie zbytniego wrażenia.
-Jasper! Chcesz chyba, żeby dobrze wyglądała! - rozłączyła się.
I weszłyśmy do jubilera.
Wybrałam dla siebie delikatny, czarny łańcuszek i maleńkie perły do uszu. Rose zrezygnowała z ozdabiania swojej szyi i postawiła na wielkie, czarne kolczyki. Alice kupiła natomiast czerwone, żeby pasowały do butów i do tego bransoletkę z pereł.
Po wyjście z (setnego już chyba dzisiaj) sklepu Alice uśmiechnęła się przebiegle:
-A teraz idziemy po maski!
Udało im się znaleźć skromną, śliczną maskę idealnie pasującą do mojej sukienki. Alice wzięła jedną w kolorze ciemnego złota, a Rosalie, która zastanawiała się najdłużej – czarną.
Wreszcie miałyśmy już wszystko! Udałyśmy się więc do kafejki, gdzie czekali na nas znudzeni Jasper z Emmettem.
-Pokaż swoją kieckę Rose! - rzucił Emmett do swojej dziewczyny.
-Kompletnie zwariowałeś! Zobaczysz ją dopiero na balu!
-Przecież to nie suknia ślubna! - wymamrotał wyraźnie niezadowolony, a ja bardzo subtelnie wybuchnęłam śmiechem.
Zapakowaliśmy torby z zakupami do bagażnika mercedesa Emmetta i ruszyliśmy w drogę powrotną.
Dopiero teraz poczułam jak jestem zmęczona.
Dojechaliśmy w końcu pod szkołę. Poszłam z Alice do naszego pokoju i od razu rzuciłam się na łóżko. Alice mówiła coś jeszcze o pokazie mody, ale nie miałam siły jej słuchać.
Nigdy więcej zakupów z Alice! To była ostatnia myśl zanim odpłynęłam w krainę snu.


Rozdział 15.
Deszczowy jogging i mruczący kierowca volvo.

Bella:

Obudziłam się w miarę wypoczęta. Spojrzałam na Alice, która jeszcze spała. Z nogami na poduszce, ta to nawet we śnie musi się wiercić.
10 rano, sobota, a to oznacza nic innego jak to, że jutro bal.
Przewracałam się z boku na bok próbując zasnąć jeszcze na kilka chwil. Nic z tego, po dziesięciu minutach stwierdziłam, że czas coś ze sobą zrobić. Wstałam z łóżka, założyłam spodnie do biegania, niebieski tank-top i adidasy, włosy związałam w ciasny kucyk, nic tak nie przeszkadza w bieganiu jak włosy żyjące własnym życiem. Zabrałam swojego Ipoda z biurka, a zamiast niego zostawiłam Alice kartkę gdzie jestem, żeby nie martwiła się niepotrzebnie. Po cichu otworzyłam drzwi.
Dzięki Bogu przy szkole znajdował się mały park. Wyglądało na to, że nikt nie wstaje tak wcześnie w sobotę – w parku oprócz ptaków nie było żywej duszy.
Obiegnięcie parku nie zajęło mi zbyt wiele czasu, postanowiłam więc, że pobiegnę kilka uliczek na północ, gdzie znajdował się mały las. Po drodze nie minął mnie nawet jeden samochód.
Biegając pośród drzew nie zauważyłam kiedy niebo zasnuły ciemne chmury, dopiero teraz dotarło do mnie, że wczoraj w radiu wspominali coś o zmianie pogody, a nawet o burzy.
Jęknęłam, świetnie! Nawet jeśli jakimś cudem nie trafi mnie piorun, to jutro mam gwarantowane przeziębienie. Zaczęło kropić, a po chwili lało już jak z cebra.
Natychmiast zawróciłam, chciałam jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić.
Wkurzona i mokra zauważyłam kątem oka, że jedzie jakiś samochód. Wow, pierwszy, który dziś widzę. Mijając mnie zaczęło zwalniać, żeby zaraz się zatrzymać. Śliczne, srebrne volvo. Szyba od strony pasażera zjechała w dół, a zza kierownicy dobiegał łagodny, męski głos.
-Może mógłbym cię podrzucić?
Doskonale znany mi głos.
Z siedzenia kierowcy uśmiechał się do mnie Edward Cullen.
Byłam strasznie zawstydzona, wgapiałam się w niego oniemiała. Czy akurat ON musiał mnie zobaczyć w takim stanie? Byłam przemoczona do suchej nitki.
-Całe auto będziesz miał mokre. - odpowiedziałam niepewnie.
-Przestań wygadywać bzdury i wsiadaj. Jeszcze się rozchorujesz. - przewrócił oczami, przechylił się i otworzył drzwi po swojej prawej stronie.
Wsiadłam najszybciej jak mogłam, próbując nie zmoczyć całego samochodu (i to jakiego!) jeszcze bardziej.
Każdy centymetr mojego ciała był mokry i jakbym znajdowała się w zbyt mało krępującej sytuacji to właśnie zaczęłam się trząść.
Edward natychmiast włączył ogrzewanie i ściszył muzykę
-Dziękuję. - powiedziałam cały czas szczękając zębami. Bardziej żenującej sceny nie mógł wymyślić nawet najlepszy scenarzysta. Już chyba wolałabym, żeby mnie piorun strzelił. Czemu akurat Edward Cullen musiał tędy jechać?
-Żaden problem. - spojrzał na mnie z uśmiechem.
-Właściwie to co ty tu robisz tak wcześnie? - spytałam.
-Nic specjalnego. - wymamrotał i w jednej sekundzie skierował swój wzrok na drogę.
Nie da się ukryć, że prędkość z jaką prowadził Edward znacznie przekraczała dopuszczalną. Szkoła była coraz bliżej.
Uniosłam wysoko brwi, a kiedy tylko on zobaczył mój sceptyczny wyraz twarzy, wymruczał pod nosem ledwie słyszalnym głosem:
-Miałem kilka spraw do załatwienia.
Prawdziwy anioł stróż – przeszło mi nagle i niespodziewanie przez myśl. I lepiej, żeby zostało to w mojej głowie. Bojąc się spojrzeć na twarz mojego kierowcy zwróciłam swój wzrok na prędkościomierz. O mój Boże! Czy on myśli, że to bolid formuły 1?! Tego też wolałam nie wypowiadać na głos, jeszcze mnie wysadzi na pierwszym zakręcie. A teraz skoro i tak widzi mnie w całej mojej miernej okazałości, nie miałam na to specjalnej ochoty.
Dojechaliśmy w końcu pod szkolę, dziękując Edwardowi jeszcze raz, wyskoczyłam szybko z samochodu. Zupełnie niepotrzebnie spojrzałam na niego, bo właśnie obdarzył mnie jednym ze swoich zabójczych uśmiechów.
Stop! Edward i zabójczy uśmiech? Chyba już mam gorączkę.



Rozdział 16.
Zielony lis z gołębiem w kolorze fuksji.
Edward:

Rozglądałem się gorączkowo. Jeśli ktoś mnie TU zobaczy będę trupem – umrę upokorzony.
Mógłby się łaskawie pospieszyć. Nie wiedziałem, że mężczyźni też się spóźniają. Czyżby on też spędzał w łazience godzinę przed wyjściem?
Pięć minut później wreszcie pojawił się na parkingu, a kiedy zobaczył mnie czekającego na niego w samochodzie uśmiechnął się szeroko i natychmiast przyspieszył.
-Cześć Edward! - przywitał się, a jego uśmiech zrobił się jeszcze szerszy.
Patrzyłem na niego z obawą.
-Cześć Jacob. - wymamrotałem tylko. Jedyne o czym teraz marzyłem to jak najszybciej opuścić teren szkoły.
-Widział cię ktoś? - spytałem zapalając samochód.
-Nie. Możesz być spokojny, nikomu nie powiedziałem o naszych planach. Właściwie to czemu umówiliśmy się tak wcześnie?
Teraz to ja wzniosłem oczy ku niebu.
-Żeby jak najszybciej mieć to z głowy i żeby nikt nas nie zobaczył. - dodałem gazu, Jacob westchnął.
-Czy to dla ciebie aż tak upokarzające? - zapytał.
Spojrzałem na niego jak na kosmitę.
-Oczywiście! Co pomyśleliby inni widząc nas razem?
Roześmiał się serdecznie.
Też chciałbym mieć tak dobry humor.
-Zawsze możemy powiedzieć po prostu prawdę. - powiedział.
Od razu przypomniałem sobie sytuację sprzed miesiąca. Szedłem właśnie do mojego pokoju z Marie... a może z Lisą? Nieistotne. Na korytarzu dwóch osiłków przygwoździło Jacoba do ściany trzymając go za kołnierz koszuli. Zanim nas zauważyli słowa „stłuczemy cię na kwaśne jabłko” były najsubtelniejsza z całej reszty, która padała z ich ust. Gdyby nie to, że akurat tamtędy przechodziłem... W każdym bądź razie na widok mój i … kurczę, nie mam pojęcia która to była wtedy, puścili Jacoba, ale mogłem usłyszeć „I tak cię dopadniemy”.
Nie ulega wątpliwości, że gdyby „dopadli” nas razem to ani on ani ja nie uniknęlibyśmy wizyty w szpitalu.
-Edward! Jedziesz za szybko! - krzyknął nagle Jacob.
-Bez obaw, wiem jak się jeździ samochodem.
Ani mi się śniło zdejmować nogę z gazu, chciałem mieć to jak najszybciej za sobą.
W końcu na horyzoncie ukazał się cel naszej podróży.
Zaparkowałem i wysiedliśmy z auta. Jacobowi oczy zaświeciły się jak żarówki i z podnieceniem w głosie powiedział:
-Zakupy!
Co za człowiek...
-Mógłbyś się trochę uspokoić?
Najwyraźniej nie mógł, zdążył wpaść już w zakupowy szał.
Chcąc nie chcąc poszedłem za nim. Jutro był bal, a ja nie miałem ani garnituru ani maski.
Moja rodzina (nie licząc Alice, z którą zakupy były istnym koszmarem) nie miała zakupowej gorączki, a tym bardziej nie miał jej mój przyjaciel Seth.
Byłem więc skazany na Jacoba.
A ten właśnie wszedł do pierwszego sklepu. Od razu pociągnął mnie do części, w której wisiała ogromna ilość garniturów. Wbudowany moduł GPS jeśli chodzi o zakupy – nie ulegało wątpliwości, że Jacob go posiadał.
Wszyscy panowie mieli być ubrani w czarne garnitury, jedynie kolor koszuli był dowolny. Wybrałem zielony. Właściwie to Jacob go wybrał, powiedział, że idealnie podkreśli barwę moich oczu i będzie przecudownie kontrastował z miedzianym odcieniem moich włosów. Dosłownie tak to ujął. Trudno się kłócić z ekspertem.
Jacob wybrał różową, specjalnie mnie to nie zdziwiło.
Wcisnął mi w rękę kilka wieszaków z garniturami i wepchnął do przebieralni.
Nie był zadowolony z dwóch pierwszych, które przymierzyłem, ale trzecim był zachwycony. Dzięki Bogu nikt nie wymagał od nas krawatów. Garnitur wystarczająco krępuje moje ruchy. Musiałem znaleźć jeszcze maskę przypominające jakieś zwierzę. Jacob wybrał sobie gołębia. Wolałem nie wnikać w ukryte znaczenie jego wyboru. Ja szukałem trochę dłużej, aż w końcu zdecydowałem się na maskę w kształcie lisa.
Mieliśmy już wszystko, skierowaliśmy się więc do wyjścia.
-Eddy, może pójdziemy jeszcze na lody? - usłyszałem nieśmiały głos Jacoba, ale kompletnie go zignorowałem.
Wsiedliśmy z powrotem do samochodu, jechałem jeszcze szybciej niż wcześniej.
-Wysadzę cię kawałek wcześniej, okej? - zapytałem, a on skinął tylko głową.
Dojeżdżaliśmy, zatrzymałem się, podziękowałem jeszcze Jacobowi i już go nie było.
Chciałem jechać prosto pod szkolę, kiedy zobaczyłem Bellę zmagającą się z deszczem. Pewnie zaczęło padać jak biegała.
Podjechałem i zatrzymałem się obok niej. Cholera, nawet kompletnie przemoczona wyglądała świetnie i seksownie. Co też mi za myśli do głowy przychodzą...
Zapytałem czy jej nie podrzucić. Nie chciała zmoczyć mojej tapicerki. Do diabła z tapicerką! Ona się przecież może przeziębić. W końcu wsiadła.
Zaczęła się trząść, natychmiast włączyłem ogrzewanie, żeby tylko dłużej nie marzła.
Podziękowała i uśmiechnęła się przyjaźnie.
-Właściwie to co ty tu robisz tak wcześnie? - spytała nagle.
Ugh, złe pytanie.
Osłupiałem i próbowałem skupić się na drodze.
-Nic specjalnego.
Oczywiście moja odpowiedź jej nie zadowoliła.
-Miałem kilka spraw do załatwienia. - dodałem.
Jak dobrze, że schowałem zakupy do bagażnika.
Dojechaliśmy do szkoły. Bella wysiadła jeszcze raz mi dziękując. Wyglądała na zakłopotaną.
Zaparkowałem samochód na miejscu oznaczonym moim numerem rejestracyjnym i uśmiechając się sam do siebie na wspomnienie zakłopotania Belli kierowałem się w stronę pokoju. Natychmiast położyłem się na łóżku. Zakupy z Jacobem są tak samo wyczerpujące jak z Alice.


A jutro dam wam przygotowania do balu i być może jego pierwszą część- zadowoleni? Very Happy Very Happy

Powrót do góry Zobacz profil autora
N_Cullen
Prawdziwy Cullen



Dołączył: 01 Sty 2009
Posty: 2239
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: WRock

PostWysłany: Pon 20:46, 26 Sty 2009    Temat postu:
 
więcej więcej Razz to się robi coooooraz ciekawsze Smile zakupy z Alice i Rose... matko koszmar Smile nie mogę się doczekać balu Very Happy

Powrót do góry Zobacz profil autora
Alex_anarya
Wampir



Dołączył: 31 Gru 2008
Posty: 322
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 20:51, 26 Sty 2009    Temat postu:
 
'-Eddy, może pójdziemy jeszcze na lody? - usłyszałem nieśmiały głos Jacoba'

nie mogę z tego... jakoś dziwnie mi się kojarzy!!!
pierwszy raz jestem w stanie powiedzieć że lubię Blacka Cool



Ostatnio zmieniony przez Alex_anarya dnia Pon 20:52, 26 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Zobacz profil autora
BellsCullen
Wampir



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z brzucha mamy ^^

PostWysłany: Pon 22:19, 26 Sty 2009    Temat postu:
 
O Matko... Kocham to opowiadanie Very Happy Cieszę się, że ktoś je napisał, cieszę się, że ktoś je przetłumaczył (mój angielski nie jest najwyższych lotów), cieszę się, że Bells je to wrzuca Very Happy Smile Fakt, niektórym postaciom daleko do kanonu, np. taka Bella, która potrafi tańczyć, a książce potykała się na prawie każdym kroku Smile, Rose milutka dla Belli, Edward sypiający z każdą dziewczyną, albo Jacob jako gej (jak przeczytałam o tym to się oplułam ^^ ). Brak kanonu dodaje tylko uroku temu opowiadaniu Very Happy
Tak ogólnie o tłumaczeniu: ładny styl, mimo że pojawiają się malutkie wpadki stylistyczne ( Dzięki Bogu nie ma ortów xD ).
Bells możesz wrzucać teraz dalsze rozdziały częściej (o ile da się częściej niż jest teraz ^^ ). Zyskałaś kolejną czytelniczkę Very Happy
Szkoda tylko, że jutro wyjeżdżam i nie będę na bierząco z rozdziałami, ale jakbyś miała wątpliwości co do wrzucania następnych, bo mało osób czyta, to pamiętaj, że mimo że nie będę komentować, bo będę odcięta od komputera o Internecie już nie wspominając, to duchem będę z resztą forumowiczek, które z niecierpliwością czekają na kolejny rozdział, który tu wrzucisz Very Happy ^^

Powrót do góry Zobacz profil autora
Emetts
Zły Wampir



Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 23:44, 26 Sty 2009    Temat postu:
 
BellsCullen- jesteś pierwsża osobą którą wrzuciła jakis kreatwny koment w tym temacie <lol2>



A mój koment bedzie taki : Bells...kocham cie normalnie ! Ja chce wiećej Jacob gej <lol2> edwars wstydzący sie go -> dobre xD

Powrót do góry Zobacz profil autora
Bells
Administrator



Dołączył: 29 Cze 2008
Posty: 968
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 17:32, 27 Sty 2009    Temat postu:
 
A WSZYSTKIE komantarze powinny być kreATYWNE. Dobra - daję dwa rozdzialy, a jutro dam bal Very Happy Pasuje?

Rozdział 17.
Przygotowania – Rosalie, Alice i Bella

Bella:

-Bella! Wyłaź z łóżka! Dziś bal! - świergotała Alice rozsuwając zasłony.
Oślepiło mnie słońce,zmrużyłam więc oczy, a Alice stała już umyta i ubrana na środku pokoju.
Wymamrotałam coś niezrozumiałe i przewracając się na drugi bok, naciągnęłam kołdrę na głowę. Zauważyłam jeszcze tylko Alice chwytającą drugi koniec kołdry, ale swój róg trzymałam bardzo mocno.
Reguła numer jeden: nigdy nie budź Swan, jeśli chcesz ujść z życiem.
Najwyraźniej nie była ona znana Alice, która właśnie zaczęła łaskotać moje stopy.
-Ej! - chichotałam próbując uwolnić swoje nogi od dotyku jej zimnych rąk.
-Która właściwie jest godzina? - zapytałam chowając się w rogu łóżka.
-10:30 – odpowiedziała Alice i otworzyła szeroko okno, wpuszczając do środka świeże powietrze.
-Co?! Budzisz mnie w niedzielę bladym świtem, tylko dlatego, że wieczorem jest jakiś bal?! - położyłam się z powrotem zamykając oczy.
-Oj, nie wkurzaj się tak!
Otworzyłam oczy, Alice patrzyła na mnie i roześmiała się głośno:
-Bella, nie obraź się, ale wyglądasz okropnie. Każdy włos sterczy w inną stronę, a pod oczami masz ogromne sino fioletowe cienie. O Boże, jak ja cię później mam pomalować? Urządziliście sobie wczoraj z Jasperem jakąś dziką imprezę?
-Dzięki Alice, doskonale wiesz jak zyskać sobie przyjaciół. - wstałam wreszcie z łóżka.
Westchnęłam i spojrzałam w lustro. Alice nie kłamała – wyglądałam strasznie.
Ale czy mogło być inaczej?
Ćwiczyłam wczoraj z Jasperem do późna w nocy, a teraz moje stopy wyglądały jak lawa wulkaniczna – były czerwone i popękane. Wskoczyłam w szlafrok i pognałam pod prysznic.
Ciepła woda sprawiła, że moje ciało od razu się odprężyło, stałam tak kilka minut rozkoszując się spływającą wodą i zapachem szamponu truskawkowego. Od razu poczułam się lepiej. Usłyszałam głos Alice:
-Nie susz włosów, niech wyschną same. Zrobię tak, że będą się ładnie błyszczeć
Już się bałam.
Może nie wypuszczą mnie z pokoju przez cały dzień nakładając na moją twarz jakieś dziwne specyfiki?
Wyszłam z łazienki owinięta ręcznikiem, na moim łóżku leżały krótki dżinsowe szorty i obcisły, biały top.
Spojrzałam pytająco na Alice, która wzruszyła tylko ramionami:
-I tak będziemy cały dzień siedzieć w pokoju przygotowując się do balu, pomyślałam, że będzie ci wygodniej. Rose powinna zaraz tu być.
Założyłam to, co przygotowała mi Alice, czułam się jakbym praktycznie nie miała na sobie nic.
Po kilku minutach zjawiła się Rosalie. Też miała na sobie krótkie spodenki, a do tego czerwoną koszulkę. Miała ze sobą swoją sukienkę, maskę, biżuterię i ogromny kufer z kosmetykami.
-No, modelki! Bierzemy się do roboty! Żadna nie wyjdzie stąd dopóki nie będzie wyglądać zabójczo! Na obiad zamówimy pizze, żeby nie tracić czasu. - powiedziała już w progu.
-Zobaczycie, będzie zabawnie. - dodała jeszcze. Te słowa były pewnie skierowane ku pokrzepieniu mojego serca.
Chciałyśmy (to znaczy Alice i Rosalie) zacząć od prostowania. Cokolwiek to znaczyło. Alice kupiła wczoraj prostownicę i teraz dumnie nam ją prezentowała. W międzyczasie Rose zadzwoniła po pizzę. Włoska knajpka znajdowała się na terenie szkoły, miałam więc nadzieje, że szybko nam ją dostarczą.
Rose przybliżyła prostownicę do ręki i spojrzała na nas ze strachem w oczach.
Nagle ktoś zapukał do drzwi.
-Pizza! - zawołałam wygłodniała i pobiegłam otworzyć.
Niczego nie podejrzewając, szybko otworzyłam drzwi.
Zabrakło mi tchu.
Edward chyba też zapomniał jak się oddycha.
-Cześć. - udało mi się w końcu z siebie wydusić. Edward też doszedł już do siebie, bo właśnie uśmiechał się lustrując mnie wzrokiem.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę w co jestem ubrana, a moje policzki zapłonęły.
-Zamawiałyście pizzę? - zapytał cały czas się uśmiechając i podał mi pudełko z jedzeniem.
Jego uśmiech był naprawdę uroczy.
-Dzięki, wejdź do środka, zaraz poszukam pieniędzy. - powiedziałam i Edward wszedł za mną do środka.
-Nie wiedziałam, że pracujesz w „Słonecznej Pizzy” - najłatwiej uspokoić mój oddech błahą rozmową.
Edward wzruszył ramionami, kiedy ja przeszukiwałam portmonetkę w poszukiwaniu pieniędzy.
-Wolę samemu zarabiać pieniądze. - wyjaśnił, a ja naprawdę zaczęłam go podziwiać. Jego rodzina miała pod dostatkiem pieniędzy, a on pomimo to pracował.
Wręczyłam mu odpowiednią sumę i kiedy już stał w drzwiach dobiegł nas wrzask z łazienki:
-AU!
To na pewno był głos Rosalie.
Edward spojrzał na mnie przestraszony, a ja roześmiałam się głośno, wygląda na to, że Rose właśnie przypaliła sobie włosy.
-Isabello Marie Swan! Poczekaj tylko aż zacznę prostować włosy na całym twoim ciele! Wtedy dopiero udusisz się ze śmiechu!
Tym razem to Edward się roześmiał.
-Edwardzie Anthony Cullen! Uważaj, bo do ciebie przyjdę z pęsetą! - krzyknęła Alice, a Edward roześmiał się jeszcze głośniej. Też zachichotałam wyobrażając sobie Alice goniącą swojego brata z pęsetą w ręce.
-Pamiętaj, że biegam szybciej niż ty! - rzucił jeszcze Edward wychodząc.
Ciągle chichotałam wchodząc do łazienki
-Bella! Teraz twoja kolej!
Kiedy skończyłyśmy z włosami, zjadłyśmy szybo pizzę i przyszedł czas na maseczki. Czy jak to tam się nazywa. Alice nałożyła mi coś na twarz, a ja już po pięciu minutach poczułam jak moja skóra się napina. Okropne uczucie.
-Alice! To jest jak klej! - zawyłam zrezygnowana po piętnastu minutach z tym paskudztwem na twarzy. Rose też chyba chciała już to spłukać, ale Alice uparła się, żeby jeszcze trochę je potrzymać.
Uff, wreszcie. Ciekawe co czeka mnie teraz. Oczy Alice rozbłysły.
-A teraz makijaż i końcowe układanie włosów! - wyrzuciła z siebie jak karabin i sięgnęła po kuferek Rosalie.
Teraz dopiero zacznie się piekło, pomyślałam kiedy Rose posadziła mnie na krześle. Zajęła się moimi włosami, a Alice twarzą. Teraz dopiero uświadomiłam sobie, że może dzięki tym męczarniom uda mi się jako tako wyglądać na balu.
Po pół godzinie obie skończyły swoje czary - mary. Ubrałam ostrożnie sukienkę i spojrzałam w lustro. Rose poupinała wysoko moje włosy, zostawiając kilka pasemek luźno, żeby fryzura nabrała lekkości. Alice też spisała się na medal. Miałam czarny smokey - eyes, a cera wyglądała jakby była muśnięta słońcem, na ustach skrzył się ledwo widoczny błyszczyk.
Ledwie poznałam samą siebie.
-Dziękuję! Odwaliłyście kawał dobrej roboty.
Obie uśmiechnęły się zadowolone.
-Ale nie myślcie, że uda wam się namówić mnie na coś takiego jeszcze raz.! - uprzedziłam je od razu.
Teraz same zaczęły się szykować.
Alice zaczęła swoje włosy do tyłu, elegancko, ale z pazurem. Rosalie miała śliczny kok, który pasował do niej idealnie. Makijaż miały równie fantastyczny, wyglądały olśniewająco.
Pomalowały jeszcze sobie paznokcie – Rosalie na czerwono, a Alice wybrała francuski manicure. Włożyłyśmy szybko nasze buty, maski i biżuterie.
Bal mógł się już zacząć.




Rozdział 18.
Przygotowania – Emmett, Seth, Jasper, Jacob i Edward.

Edward:

Wreszcie skończyłem.
Szybko opuściłem „Słoneczną Pizzę” i udałem się do pokoju. Moje myśli wciąż krążyły wokół Belli. Kiedy przyniosłem jej pizzę wyglądała naprawdę seksownie. Chyba zaczęły już przygotowywać się do balu. Krzyk Rosalie był tego najlepszym i najzabawniejszym dowodem.
Martwiłem się trochę o Bellę – znając moją siostrę mogła ją zastylizować na śmierć.
Dotarłem do pokoju i od razu rzuciłem się na łóżko. Chciałem jeszcze odpocząć przed balem. Usłyszałem pukanie do drzwi.
Ostrożnie, jak jakiś wystraszony staruszek podszedłem do drzwi, które właśnie otworzyły się z rozmachem. Bynajmniej nie otworzyły się same.
-Cześć braciszku!
Zrobił to szeroko uśmiechnięty Emmett, obok niego stał Jasper.
-Ekhm? - westchnąłem pytająco i już zamykałem drzwi, ale Emmett już był w środku.
-Co Ed? Nie wpuścisz nas? Musimy się szykować do balu! - z tymi słowami wręczył mi torby, które mieli ze sobą.
-Em, jeśli to szminka albo balsam do ciała to naprawdę zwrócę swój obiad! - zawołałem przerażony do brata, który zdążył się już wygodnie rozgościć na mojej kanapie. Tylko się zaśmiał na moje słowa:
-Czy ja wyglądam jak jakiś cholerny stylista?
Jasper postanowił jednam mi co nieco rozjaśnić:
-W torbach są nasze garnitury i maski. Nie denerwuj się.
-Acha! - odpowiedziałem i chciałem usiąść obok Emmetta, kiedy znów ktoś zapukał do drzwi.
-Czy to jakaś niezapowiedziana impreza? - mruczałem pod nosem otwierając drzwi.
-Ktoś coś mówił o imprezie? Gdzie browar? - tym razem był to Seth.
-Właź. Em i Jazz już są, wygląda na to, że wszyscy postanowiliście przygotowywać się w moim pokoju. - uśmiechnąłem się.
Siedzieliśmy już wszyscy na kanapie, kiedy znów rozległo się pukanie.
-No nie! - poszedłem znów otworzyć drzwi.
-Pomyślałam, że możecie potrzebować pomocy eksperta. - powiedział Jacob.
-Piwo przyszło? - zapytał Seth.
-Nie, to Piccolo. Z serdecznymi pozdrowieniami od twojej mamy – żadnego alkoholu przed osiemnastką. - odpowiedziałem.
-Ed, przestań pieprzyć! To jak zero seksu przed ślubem! - odciął się Seth, a Emmett dodał:
-Albo jak brak zadań domowych przed maturą.
Nie mam zielonego pojęcia co mój brat chciał przez to powiedzieć, ale...
-Jacob, wejdź. - zaprosiłem go do środka.
Kiedy Emmett zobaczył Jacoba jego oczy rozszerzyły się ze strachu.
-Cholera, Jake, nie masz tam chyba kuferka z kosmetykami?
-Co za stereotypy! - oburzył się i usiadł z pozostałymi na kanapie.
Seth włączył telewizor i przeskakiwał z kanału na kanał, a wszyscy jak jeden mąż wgapiali się w ekran.
W pewnym momencie Jacob wyłączył telewizor i każdy z nas patrzył na niego ze złością.
Ten uśmiechnął się tylko i sięgnął po swoje siatki.
-Mam cudowny pomysł, który wymaga jednak trochę czasu.
Patrzyliśmy na niego zdziwieni.
Wyciągnął z siatki jakieś pudełko.
-Cóz, Edward, nie da się ukryć, że na balu każdy cię rozpozna ze względu na twój kolor włosów, dlatego przyniosłem zmywalną farbę do włosów.
Patrzyłem na niego osłupiały.
Inni skręcali się ze śmiechu.
-Eddy, zafarbować ci włosy? - nabijał się Emmet.
Prychnąłem na niego ze złością.
-Bez obaw, mam farbę dla każdego z was. - powiedział Jacob, a całą trójka od razu się uspokoiła.
-A potem będziemy wzajemnie malować sobie paznokcie u stóp. - dodał Seth z sarkazmem.
Jacob wzruszył ramionami.
-Jak się zgodzicie... mam zestaw do francuskiego manicure – właśnie sięgał do siatki, ale Seth powstrzymał go głośnym „NIE!”
-No chłopaki, zaczynamy farbowanko!

-Fuj, to strasznie śmierdzi.
-Boże, Ed, wyglądasz gorzej niż kupa gówna. Masz folie na włosach!
-To pomaga przy farbowaniu.
-Naprawdę wyglądam jak gówno!
-Aa! Farba wleciała mi do oczu.
-no to ją spłucz, super - mózgu!

Wszyscy wyglądaliśmy komicznie, kiedy każdy z nas po kolei wychodził z łazienki z folia na głowie. Wygląda na to, że Jacob naprawdę wiedział co robi.
Moje włosy miały być ciemnobrązowe, tak samo jak Jaspera.
Seth i Jacob z czarnych mieli mieć blond, a Emmett musiał pogodzić się z kruczoczarnymi.
-No chłopcy, czas spłukiwać. - Jacob popatrzył na zegarek i zapędził nas do łazienki.
Po wyjściu ani ja, ani Jasper, ani Emmett nie mogliśmy powstrzymać się od śmiechu. U nas wszystko poszło zgodnie z planem, ale Seth i Jacob wyglądali koszmarnie.
-Blond! - tarzał się Emmett ze śmiechu.
Seth był nieźle wkurzony, kiedy oboje podziwiali dzieło zabiegów Jacoba.
Ubraliśmy garnitury i maski.
Emmett – niedźwiedzia, Seth – wilka, a Jasper – gazeli.
Co prawda moja zielona koszula nie kontrastowała już z moimi włosami, ale nie było źle.
Em wybrał czerwoną, a z jego włosami wyglądał jak prawdziwy Włoch. Seth cały czas użalał się nad swoją fryzurą, zwłaszcza, że powiedzieliśmy mu, że idealnie pasuje do jego dziecięco niebieskiej koszulki. Jasper też wyglądał nieźle w żółtej.
-Myślisz, że Rose i Alice nas rozpoznają? - spytał Emmett.
-Dopiero jak rzucisz się na jedzenie w bufecie. - odpowiedział Jasper.
Zeszliśmy na dół, poprawiłem jeszcze włosy przed lustrem i założyłem maskę. W mojej głowie wirowały tylko dwa pytania.
Czy Bella mnie rozpozna?
Czy ja rozpoznam Bellę?

Powrót do góry Zobacz profil autora
Joanne
Moderator



Dołączył: 23 Lis 2008
Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z Forks

PostWysłany: Wto 19:45, 27 Sty 2009    Temat postu:
 
A jak sie nie rozpoznaja to bedzie bekka XDD

Powrót do góry Zobacz profil autora
Emetts
Zły Wampir



Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 23:08, 27 Sty 2009    Temat postu:
 
Ja chce więcej Very Happy to jest dalje swietne Very Happy

Powrót do góry Zobacz profil autora
N_Cullen
Prawdziwy Cullen



Dołączył: 01 Sty 2009
Posty: 2239
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: WRock

PostWysłany: Śro 3:20, 28 Sty 2009    Temat postu:
 
więcej............ błagam Razz a text piwo przyszło?? nie to piccolo rządzi Razz

Powrót do góry Zobacz profil autora
Bells
Administrator



Dołączył: 29 Cze 2008
Posty: 968
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 16:59, 28 Sty 2009    Temat postu:
 
Hej. A ja rządam dłuższych i bardziej sensownych komentarzy, bo jak nie... Very Happy Narazie daję tylko jeden rozdział. Za karę za takie komantarze Very Happy - a jest przerwany w naprawdę głupim momencie... Buhaha...niedobra jestem, ojjj niedobra Very Happy

autorka oryginału: stop-and-think


Rozdział 19.
Bal maskowy - król i królowa.

Bella:

-Dziewczyny, zanim wejdziemy... mam coś dla was. - powiedziała uśmiechnięta Alice wchodząc do toalety.
Poszłyśmy z Rose za nią, wręczyła nam po małym pudełeczku.
-Szkła kontaktowe. - teraz uśmiechała się już od ucha do ucha.
-Yy, Alice, nie mam żadnej wady wzroku, ale dzięki. - odparłam lekko zaskoczona, chciałam zwrócić jej pudełko, kiedy westchnęła:
-Bella, to soczewki, dzięki którym twoje oczy będą miały inny kolor. Nikt nas nie pozna!
-Aha. - dopiero teraz zrozumiałam o co jej chodzi.
Rosalie stała już przed lustrem zakładając swoje zielone szkła, żeby zakryć intensywny błękit prawdziwego koloru tęczówek. Ja dostałam szaro - niebieskie, a Alice brązowe.
Popatrzyłyśmy na siebie zaskoczone zmianą i roześmiałyśmy się.
-Ok, dziewczyny. Zaczynamy zabawę!
Tuż przed wejściem każda z nas rzuciła jeszcze okiem w lustro, sprawdzając czy wszystko dobrze wygląda.
Alice otworzyła drzwi.
Cieszyłam się, że ta szkoła ma salę balową z prawdziwego zdarzenia, wcześniej wszystkie takie zabawy odbywały się w hali sportowej.
Sporo uczniów było już na miejscu. Udało mi się rozpoznać kilka osób, ale na sali było dziwnie cicho i spokojnie... no tak - nie można było za dużo rozmawiać. Po głosie też można kogoś poznać.
Wiele męskich spojrzeń zwróciło się w naszą stronę – pewnie zastanawiali się kim jesteśmy.
-Może to, że Em i Jazz nas nie rozpoznają będzie całkiem zabawne? - zachichotała Rosalie szukając wzrokiem swojego chłopaka.
-Lauren? - podszedł do mnie jakiś facet uśmiechając się – jego zdaniem – uwodzicielsko. Popatrzyłam na niego zaskoczona:
-Chciałeś mnie obrazić?
Zrobił wielkie oczy, wydukał jakieś przeprosiny, odwrócił się szybko i odszedł.
-Czy ja wyglądam jak tania podróbka Paris Hilton? - zapytałam Alice, która szybko pokręciła głową:
-Zupełnie na odwrót! Wyglądasz świetnie. A myślisz, że dlaczego tylu facetów pożera cię wzrokiem?
Oczywiście moje policzki oblały się rumieńcem.
Do sali weszło właśnie pięciu chłopaków.
Jeden wyglądał na Włocha, dwóch było blondynami, a pozostała dwójka miała włosy w kolorze głębokiego brązu.
Jeden z tych ostatnich, w masce lisa, wyglądał naprawdę nieźle.
Chyba nie miałam okazji spotkać go jeszcze w szkole, właściwie tonie potrafiłam rozpoznać żadnego z tych facetów. Najwyraźniej tydzień to za mało, żeby zapoznać się z całą szkołą.
-Znasz ich? - Alice szepnęła mi do ucha.
-Nie!
-Ten w żółtej koszuli, brązowych włosach i masce gazeli wygląda słodko, nie uważasz? - moja przyjaciółka patrzyła na niego rozmarzona.
-Alice! Pomyśl o Jasperze! - fuknęłam jej do ucha.
Chyba przywołało ją to do porządku, bo potrząsnęła głową próbując pozbyć się natarczywych myśli.
Rose nie wydała z siebie jeszcze ani jednego dźwięku, wpatrywała się jak zaczarowana w tego Włocha. Zaczęłam się bać, że zaślini sobie sukienkę jak za chwilę nie odwróci od niego wzorku.
-Rose! - podniosłam trochę głos.
Ona też chyba dopiero teraz wróciła ze świata marzeń.
Raz jeszcze skierowałam swój wzrok na chłopaka w lisiej masce i przez jeden moment patrzyliśmy sobie głęboko w oczy.


Edward:

Lekko poddenerwowany wszedłem z innymi do sali.
Całkiem sporo par oczu (nie muszę chyba dodawać, że damskich par oczu) zwróciło się w naszą stronę, mogłem prawie słyszeć ich galopujące myśli próbujące dopasować nas do któregokolwiek z uczniów.
Rozejrzałem się szybko wokół – gdzie jest Bella?
Zobaczyłem piękną dziewczynę wpatrującą się we mnie. Przez sekundę myślałem, że to Bella, ale zaraz zorientowałem się, że oczy tej dziewczyny są szaro – niebieskie. Kim ona była?
Wydawało mi się, że znam wszystkie ładne dziewczyny w tej szkole, ale ona była więcej niż śliczna.
Emmett gapił się jak zahipnotyzowany w brązowooką blondynkę.
-Em, to nie Rose! Ostatnim razem jak ją widziałem miała niebieskie oczy!
Wzruszył ramionami.
-Ale wygląda prawie tak samo jak moja Rosalie!


Bella:

Oderwałam swój wzrok od ideału w lisiej masce i zobaczyłam Rose maszerującą w stronę szerokiego chłopaka z brązowymi lokami. Wygląda na to, że znalezienie Emmetta nie było dla niej zbyt wielkim wzywaniem.
Delikatnie dotknęła jego ramienia:
-Skarbie, naprawdę łatwo cię rozpoznać. - ten ton głosu był chyba zarezerwowany tylko dla Emmetta
Chłopak odwrócił się, lustrując Rosalie od stóp do głów.
-Nie mam pojęcia kim jesteś, ale chętnie pozwolę ci nazywać się skarbem.
Rosalie oczy wyszły z orbit podczas kiedy ja i Alice pokładałyśmy się ze śmiechu:
-To było mocne! - zawołałam między jednym atakiem śmiechu a drugim.
-Wiem, wiem. Słyszałyście ten ton kompletnego macho – idioty? Do zrzygania! - powiedziała Rose oburzona.
Na środek sali wkroczył pan Spring, najwyraźniej chciał oficjalnie rozpocząć bal.
-Cieszę się, że jesteście tu wszyscy. Każdy z was wygląda fantastycznie.
Rozległy się oklaski.
-Znacie zasady. Jak najmniej rozmów, pozostajecie anonimowi, nie ściągacie masek. A teraz miłej zabawy!
Specjalnie zamówiony na tą okazję zespół zaczął grać, a parkiet zaczął wypełniać się tańczącymi parami.
Wolałam trzymać się z tyłu. Ćwiczyłam co prawda z Jasperem, ale nie na tyle długo, żeby czuć się wystarczająco pewnie.
Alice zlitowała się nad jakimś jąkającym się chłopakiem, który bardzo zdenerwowany poprosił ją do tańca.
Nie widziałam jeszcze jak tańczy, patrzyłam więc zafascynowana jak wiruje na parkiecie. Kompletnie przyćmiła tego chłopaka, z którym tańczyła, wyglądała jakby unosiła się nad podłogą. Rose też z kimś tańczyła, czułam się jak ostatni głupek podpierając ścianę.
Nagle obok mnie znalazł się ten (olśniewający, przystojny, zapierający dech w piersiach) chłopak w masce lisa, wyciągnął rękę w moją stronę uśmiechając się.
Odwzajemniłam uśmiech i chwyciłam jego dłoń. Nie miał zamiaru się odzywać, chyba traktował poważnie tą sprawę z anonimowością.
Obawiałam się tego tańca, ale byłby wstyd, gdybym nadepnęła mu na nogę, miałam cichą nadzieję, że wie jak dobrze poprowadzić partnerkę.
Wyszliśmy na parkiet, a on znów się uśmiechnął kładąc swoją rękę na moim biodrze.
Tańczył wyśmienicie, wydawało się, że nie sprawia mu to najmniejszego wysiłku. Czułam się wspaniale, tak jak czułam się tańcząc hip hop. Pewnie chodził do klasy z tańcem standardowym.


Edward:

Ta dziewczyna na pewno nie była tancerką standardową, pewnie baletnica. Wyglądała cudownie, kiedy się uśmiechała.
Nie zwracałem uwagi na upływający czas, ale nagle poczułem pragnienie, skinąłem pytająco w stronę bufetu. Uśmiechnęła się potakując. Złapałem ją za rękę, poprowadziłem w stronę bufetu nie puszczając jej ręki nawet na sekundę.
Kiedy w końcu dotarliśmy do stołu z napojami, musiałem na chwilę ją puścić, żeby wziąć nasze szklanki. Usłyszałem nagle:
-Heeej! - skrzeczący głos tuż za mną.
Odwróciłem się i zobaczyłem twarz Lauren Mallory.
Oczywiście miała na sobie maskę, ale były inne niepodważalne dowody, że to ona.
Po pierwsze – za mocny, tandetny makijaż.
Po drugie – głos, od którego bolała mnie głowa.
Po trzecie – sukienka, róż i kokardki są odpowiednie jeśli masz siedem, a nie siedemnaście lat.
Cholera! Starałem się jak najbardziej zmienić ton mojego głosu.
-Cześć.
-Czy my się przypadkiem nie znamy? - zapytała głosem, który prawdopodobnie miał brzmieć ponętnie, ale był raczej żałosny.
-Nie, na pewno nie. Przyszedłem tu z moim przyjacielem – Jacobem. - odpowiedziałem.
Chyba wiedziała, że Jake jest gejem, bo odwróciła się szybko i odeszła. Odetchnąłem z ulgą, wziąłem dwie szklanki...
Niech to szlag! Nie ma jej!


Bella:

Kiedy tańczyliśmy obojgu nam zachciało się pić. Złapał mnie za rękę i poprowadził w stronę bufetu. Czułam jak gorąca jest jego skóra. Puścił moją dłoń dopiero kiedy sięgał po szklanki i wtedy zobaczyłam kto zmierza w naszą stronę – Lauren.
Stanęła tuż za jego plecami i zaczęła rozmowę. Zmyłam się stamtąd najszybciej jak mogłam. Nie chcę mieć nic wspólnego z dziewczynami pokroju Lauren – chwila w jej towarzystwie i cały wieczór popsuty.
-Cześć słońce! - zawołała Rose tuż za mną.
-Ten chłopak, z którym tańczyłaś... podoba ci się? - spytała podejrzliwie.
Od razu się zaczerwieniłam.
-Ja... ee... nie. W każdym razie nie tak jak sobie wyobrażasz. - wybełkotałam zakłopotana czerwieniąc się jeszcze bardziej.
-Uważaj, bo ci uwierzę! Widziałam jak na siebie patrzycie! - zachichotała i dała mi wreszcie spokój zajmując się poszukiwaniami swojego „Włocha”.
Pan Spring znów wkroczył na środek sali, a tańczący zrobili mu miejsce. Alice przysunęła się do nas razem z chłopakiem w masce gazeli.
Musiałam przyznać, że cudownie razem wyglądali, miałam tylko nadzieje, że Jasper nie rozpozna Alice – na pewno byłby wściekły.


Edward:

Gdzie ona jest do cholery?
Jeszcze przed chwilą stała tuż obok mnie!
Zawiedziony podszedłem do Emmetta, który obserwował Jaspera tańczącego z jakąś ślicznotką.
-Lepiej, żeby Alice go nie rozpoznała, nieźle by się na niego wkurzyła. - powiedział, biorąc z mojej ręki szklankę, która bynajmniej nie była przeznaczona dla niego.
-Gdzie zgubiłeś swoją gorącą dziewczynę? Widziałem jak tańczyliście. - chichotał.
-Zwiała. - powiedziałem ledwie słyszalnym tonem.
Emmett pozostawił to na szczęście bez komentarza, ale nagle jego oczy rozbłysły.
-Ta blondynka w czerwonej sukience wygląda prawie tak świetnie jak Rose! Spotkałem ją przy bufecie. Chciałem właśnie zjeść ostatnią kiełbaskę, bo wcześniej zjadłem tylko cztery, kiedy właśnie ona też po nią sięgnęła, oczywiście pozwoliłem jej ją zabrać. - zauważył mój współczujący wzrok. Dla Emmetta nic nie było tak ważne jak jedzenie. Wyżej była tylko Rose.
-To nie było do końca tak... - usłyszałem Setha. Em spojrzał na niego ze złością.
-Oczywiście chciał zjeść tą ostatnią kiełbaskę, kiedy zza rogu wyłoniła się ta laska w czerwonej sukience, a Em naturalnie zaczął gapić się swoim szczenięcym wzrokiem w jej dekolt. - roześmiałem się razem z Sethem.
-Uspokój się blondi! - wysyczał wściekle Em.
Dostrzegliśmy pana Springa stojącego już z mikrofonem na środku sali.
-No kochani, czas na wybór króla i królowej balu. Jak co roku, nauczyciele krążyli pośród was i znaleźli dwie osoby, które wywarły na nich największe wrażenie. Najpierw królowa. Dziewczyna z przodu, w niebieskiej sukience.
Pan Sprign wskazał na dziewczynę, z którą tańczyłem.
Z opóźnieniem dotarło do mnie...
Tańczyliśmy razem...
To znaczy...
Cholera!!


Bella:

Rosalie i Alice opowiedziały mi co nieco o corocznym balu maskowym. Fakt,że król i królowa balu mają się pocałować krótko w usta wydawał mi się całkiem zabawny. Tak długo jak to nie dotyczyło mnie wszystko było w porządku...
Byłam pewna, że to Alice ze swoim gazelim partnerem wygra, jakie więc było moje zaskoczenie, kiedy pan Spring podszedł do mnie i pociągnął za sobą na podest, gdzie grał zespół. Uczniowie gwizdali i klaskali (najgłośniej Rose i Alice), na moim czole pojawiły się kropelki potu.
Nagle zrozumiałam kto miał zostać królem.
Pan Spring szedł już w jego kierunku i zabrał go ze sobą na scenę.
Patrzyliśmy na siebie z lekkim przerażeniem.
Lekkim? Szok i obawa były wypisane na naszych twarzach.
-Wiecie co teraz... - pan Spring uśmiechnął się, a uczniowie zaczęli głośno skandować:
-Całus, całus!
Chłopak w masce lisa odetchnął głęboko patrząc na mnie pytająco. Czekał więc na moje pozwolenie, co za dżentelmen. Jego zielone oczy wydały mi się dziwnie znajome, ale nie mogłam przypomnieć sobie skąd. Ale to nie było teraz ważne.
Ludzie krzyczeli coraz głośniej.
Skinęłam w końcu powoli, a on delikatnie ujął moją twarz.
Kiedy jego usta dotknęły moich poczułam jakby w moim brzuchu wybuchnęły właśnie noworoczne fajerwerki!
Co prawda miał to być tylko krótki całus, ale oboje o tym zapomnieliśmy. Było nam też serdecznie obojętne to, że cała szkoła wiwatuje głośno.
Jego miękkie usta delikatnie wędrowały po moich wargach, nie zastanawiając się nad tym co robię chwyciłam jego włosy i przyciągnęłam mocniej do siebie.
Upłynęła chyba cała wieczność (albo może tylko kilka sekund) kiedy powoli nasze usta odsunęły się od siebie. Uśmiechnęliśmy się oboje, a moje policzki były już szkarłatne, spuściłam więc wzrok z zakłopotaniem.
-Teraz czas na zdjęcie masek! - oznajmił pan Spring, a jego uśmiech zrobił się jeszcze szerszy.
Westchnęłam i ostrożnie spojrzałam w stronę chłopaka.
Czy go znam?
Kim on jest?
Wszyscy patrzyli na nas z wyczekiwaniem.
Oni też nie mieli pojęcia kim jesteśmy.
-Na trzy. - polecił pan Spring.
-Raz. - chwyciłam maskę, gotowa, żeby ją ściągnąć.
-Dwa. - odetchnęłam głęboko i zamknęłam oczy.
-Trzy. - zdjęłam maskę i powoli otworzyłam oczy.
-Aa!
-Cholera!!!


A nie mówiłam, że przerwany w głupim momencie? Very Happy Very Happy Ale to już WASZA wina Very Happy

Powrót do góry Zobacz profil autora
Emetts
Zły Wampir



Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 17:47, 28 Sty 2009    Temat postu:
 
Nasza wina ? Razz No wiesz bells jest okropna Sad No dobra :
Kolejna część przygód głównych bohateró w zaskoczyła mnie nie zmiernie . W najśmielszych oczekiwaniach nawet nie marzyłam o takim zwrocie akcji <- moze byćRazz?

Powrót do góry Zobacz profil autora
Bells
Administrator



Dołączył: 29 Cze 2008
Posty: 968
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 17:55, 28 Sty 2009    Temat postu:
 
Może może Very Happy Jak jeszcze ktoś przeczyta zanim sobie pójdę (czytaj: w ciągu 10 minut) to może jeszcze coś kopsnę Very Happy

Powrót do góry Zobacz profil autora
Emetts
Zły Wampir



Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 18:01, 28 Sty 2009    Temat postu:
 
Bells napisał:

Może może Very Happy Jak jeszcze ktoś przeczyta zanim sobie pójdę (czytaj: w ciągu 10 minut) to może jeszcze coś kopsnę Very Happy



nie bądź taka zamieść to Sad - daj biednej chorej istotce chcociaz promyk nadzieji na to że nie ebdzie się nudział przez następne 8 goidzn xD

Powrót do góry Zobacz profil autora
Bells
Administrator



Dołączył: 29 Cze 2008
Posty: 968
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 18:09, 28 Sty 2009    Temat postu:
 
Buhah Very Happy Doobra. Będę na tyle uprzejma Wink Ale wyjątkowo - bo jak będę dodawała w takim tempie to koniec nastąpi za kilka dni, a tego chyba nie chcecie? Very Happy Very Happy Kolejny zapewne jutro, jeśli uda mi się dorwać do komputera Very Happy

Rozdział 20.
Bal maskowy – kiedy wszystko tonie w chaosie.

Bella:

-Odkąd masz brązowe włosy?
-A ty szaro – niebieskie oczy?!
Patrzyłam śmiertelnie zaskoczona na Edwarda.
Czy on właśnie mnie pocałował?
Wściekłość przesłoniła mi wszystko!
-Rozpoznałeś mnie, prawda? A teraz chcesz mnie upokorzyć przed całą szkoła!
Byłam wściekła, wściekła, wściekła!
Co Edward sobie wyobrażał?
Ręce mi się trzęsły, a głowa miała zaraz ekspoldować!
Patrzył na mnie równie zdenerwowany.
-Rozpoznałem cię?! Przestań pieprzyć, oczywiście, że cię nie poznałem! Masz szaro – niebieskie oczy!
-No i?! - fuknęłam i zorientowałam się, że na sali było kompletnie cicho.
Wszyscy chyba myśleli, że padniemy sobie w ramiona. Niedoczekanie!

Rosalie:

Bella całująca się z tym chłopakiem – wyglądali tak słodko! Nie mogli się od siebie oderwać. Czekałam niecierpliwie aż ściągną maski. Kiedy wreszcie je zdjęli – szczęka mi opadła. To był Edward! Zafarbował sobie włosy! .
Chwileczkę..
Oboje odstawiali niezłe przedstawienie, ale już przeciskałam się przez tłum w stronę Włocha, albo właściwie kogoś kto udawał Włocha.
Każdy kto zna normalne zachowania swojego chłopaka powinien wiedzieć kim był tamten facet.
Nie zauważył, kiedy stanęłam obok niego.
-Co ty sobie wyobrażasz wgapiając się w dekolty innych dziewczyn?! - krzyknęłam do niego. Odwrócił się:
-Ro... Rosalie?


Jasper:

Edward i Bella odwalili nieżłą scenkę.
Teraz coś do mnie doszło...
Ta dziewczyna, z którą tańczyłem... wyglądała jak Alice, nie miała tylko zielonych oczu.
Ale Bella miała kolorowe soczewki, a to znaczy... kurde! To było Alice!
Kątem oka dostrzegłem Emmetta biegnącego za blondynką wyglądającą jak Rose.
-Rose, kochanie! Nie patrzyłem w dekolt innej dziewczyny, to przecież byłaś ty!
Spojrzałem w kierunku Alice, która też się we mnie wpatrywała. Nagle jej oczy się powiększyły. Chyba do niej też wreszcie dotarło...


Edward:

Kurde! Pocałowałem Bellę!
A ona twierdziła, że to wszystko moja wina.
Halo? Czy ja ją zmusiłem do tego pocałunku? Poza tym nie miałem pojęcia, że to ona.
Pan Spring wziął do ręki mikrofon i stanął między nami, co oczywiście nie przeszkodziło nam w bombardowaniu się wściekłymi spojrzeniami.
-Oto nasza królewska para! Isabella Swan i Edward Cullen!
-Bella! - wymamrotała patrząc z przerażeniem na diadem i koronę w rękach pana Springa.
Cała szkoła wpatrywała się w nas, zastanawiała się czy włożymy te cholerstwa na głowę.
-Oto diadem, panno Swan. - powiedział pan Spring wkładając go Belli na głowę najszybciej jak tylko mógł. Spojrzała na niego tak, że byłem pewien, że zaraz zerwie go z głowy, rzuci na ziemie i jeszcze zdepta, ale ona tylko delikatnie go poprawiła.
Teraz podszedł do mnie z uśmiechem. Obdarzyłem go najbardziej lodowatym z moich spojrzeń. Byłem prawie pewny, że wybierając nas wiedział doskonale kim jesteśmy.
Szybko założył mi koronę i wziął mikrofon. Popatrzył na nas jakby obawiając się naszej reakcji na jego słowa:
-A teraz pamiątkowe zdjęcie.
Na scenę wkroczył pan Field z aparatem w ręku.
-Nie! - wysyczałem cicho.
-Niech to szlag jasny trafi! - padło z ust Belli.
Uczniowie spoglądali na nas z uśmieszkami szeptając po kątach. Tylko Jasper, Alice, Seth i Jacob patrzyli z litością.
Gdzie do cholery był Emmett z Rosalie?


Bella:

Jeszcze tylko zdjęcia mi do szczęścia brakowało! Oprawią je w ramkę i powieszą na wieczna pamiątkę obok zdjęć królewskich par z poprzednich lat! Cudownie, po prostu cudownie!
-Przysunięcie się do siebie! Żadne z was nie jest przecież jadowite. - powiedział pan Field.
Popatrzyliśmy na siebie z Edwardem. Albo zrobimy to sami, albo zrobi to za nas pan Field. Ja w każdym bądź razie stałam jak zamurowana.
-No, bliżej! - poganiał nas.
Żadne z nas nie przesunęło się ani o milimetr.
-Możemy tak sobie stać cały wieczór, ale wydaje mi się, że chcecie mieć to jak najszybciej za sobą.
-Tylko niech pan nie oczekuje, że będziemy się jeszcze uśmiechać. - powiedział Edward przysuwając się w moją stronę.
Skrzyżowaliśmy ręce na piersi i z wściekłością spoglądaliśmy w obiektyw aparatu.
-Ślicznie! - wreszcie pan Field puścił nas wolno.
Odskoczyłam od Edwarda i pognałam w stronę łazienki. Musiałam jak najszybciej wypłukać sobie usta.
Pozostała część uczniów pogrążyła się już w rozmowach.
Nagle ktoś mocno chwycił mnie za ramię. Odwróciłam się z wściekłością.
-Co? - krzyknęłam.
-Nie ty jedna musisz to przeżywać! - burknął Edward.
Wywróciłam tylko oczami i poszłam dalej, ale był szybszy. Zastąpił mi drogę.
Skrzyżowałam ręce:
-Czego chcesz? Myślisz, że sprawiło mi to przyjemność?
-Najlepiej będzie jeśli zapomnimy o tym pocałunku! - powiedział spoglądając na mnie wściekle.
Nagle się uśmiechnął.
-Jesteś pewna, że ten pocałunek nie sprawił ci przyjemności? Jeśli dobrze sobie przypominam przyciągnęłaś mnie bliżej kiedy się całowaliśmy.
Wciągnęłam powietrze ze świstem. Co on sobie wyobrażał?!
-Śnij dalej, Eddy! - z tymi słowami odwróciłam się i odeszłam, usłyszałam jeszcze jego głos:
-Mam nadzieję, że osłodziłem ci trochę ten wieczór, balerino!
Osłodził? Chyba raczej obrzydził! Weszłam do łazienki, gdzie stała Rosalie, która nie wyglądała lepiej niż ja.


Edward:

Bella pobiegła do łazienki.
Nie mogłem się powstrzymać:
-Mam nadzieję, że osłodziłem ci trochę ten wieczór, balerino! - zawołałem za nią.
W środku dalej się gotowałem!
-Biedny Ed! - usłyszałem skrzekliwy głos.
Tylko jej tu brakowało.
Nic nie odpowiedziałem, patrzyłem tylko na nią lodowatym wzrokiem
-Gdybym to ja miała to szczęście się z tobą całować, na pewno nie zachowałabym się tak jak ona.-albo nie widziała, albo nie chciała widzieć mojego spojrzenia.
Zarzuciła mi ręce na szyję próbując przybliżyć mnie do siebie.
Nawet nie przyszło jej do głowy, że mogę ją odepchnąć.
-Dzięki Bogu, nie miałaś tego szczęścia. - odparłem, uwalniając się z jej uścisku, a Lauren patrzyła na mnie zaskoczona.
Odwróciłem się i odszedłem. Byle jak najdalej stąd.


Alice:

Bella z Edwardem dali niezły popis.
Każdy widział iskrzące między nimi napięcie, tylko oni zdawali się to ignorować. Jutro będę mówić o nich wszyscy!
Cały czas szukałam Jaspera.
-Cześć ślicznotko! - szepnął mi ktoś czule do ucha, odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętą twarz Jaspera.
-Fajna maska! Gdzie twoja przyjaciółka? - spytałam chichocząc.
-Alice? Nie mam pojęcia, nie widziałem jej przez cały wieczór.
Roześmiałam się głośno, a Jazz podniósł mnie tak, że bez żadnych problemów mogłam owinąć ramionami jego szyję.
-Ślicznie wyglądasz, skarbie. -usłyszałam jeszcze zanim jego usta odnalazły moje.


Emmett:

Cholera!
Gdzie ona jest?
Po tym jak wybiegłem za nią z sali balowej, zgubiłem ją! Krążyłem po całym piętrze rozglądając się dookoła mając nadzieję, że gdzieś ją zobaczę.
Zatopiony we własnych myślach, poczułem jak ktoś na mnie wpada.
-Uważaj! - zawarczałem, kiedy zdałem sobie sprawę, że tym kimś był Edward.
-Przepraszam braciszku! - wymamrotał tylko i już chciał odejść, ale złapałem go mocno za ramię.
-O co właściwie chodzi między tobą a Bellą? - zapytałem z ciekawością. Chciałem zadać mu to pytanie odkąd nie mogli się od siebie odkleić na scenie.
-O nic! - oczy mu pociemniały.
Wzruszyłem ramionami, skoro nie chciał o tym gadać, to nie, nie będę go do niczego zmuszał.
-Widziałeś Rose?
Zaskoczony spojrzał na mnie,
-Coś się stało?
-Rose myśli, że przez cały wieczór gapiłem się na cycki innych dziewczyn, wszystko przez tą akcję z kiełbaską!
Edward zaczął chichotać.
-To była Rosalie? Biedaku, mam nadzieję, że ci wybaczy i nie, nie widziałem jej. Powodzenia w poszukiwaniach. - poklepał mnie po ramieniu i udał się w stronę swojego pokoju.
Świetnie!
I co teraz?


Rosalie:

Schowałam się w damskiej toalecie i zaczęłam zastanawiać czy przypadkiem nie przesadziłam. Przecież specjalnie nachyliłam się w taki sposób, żeby mój biust znalazł się dokładnie przed jego oczami. Poza tym, jego reakcja też była taka, o jaką mi chodziło.
Chciałam od razu pójść do Emmetta i mu to powiedzieć, kiedy obok mnie pojawiła się Bella. Była nieźle wkurzona.
-Boże, Edward to...
Naprawdę była wściekła.
-Wiesz co powiedział? „Mam nadzieję, że osłodziłem ci trochę ten wieczór, balerino!” Halo! Czy jemu już się kompletnie w głowie pomieszało? - gestykulowała gwałtownie.
Skinęłam tylko głową i przytuliłam ją, nie miałam zielonego pojęcia o czym do mnie mówi.
-Bella, muszę znaleźć Emmetta.
Wyszłam, chyba nawet nie zdawała sobie sprawy, że rozmawiała ze mną, bo właśnie wyrzucała z siebie wszystkie przekleństwa tego świata.

Powrót do góry Zobacz profil autora
Emetts
Zły Wampir



Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 18:32, 28 Sty 2009    Temat postu:
 
Bells udało ci się osłodzić biedenj chorej istocie 20 min Razz Dobra więc nastepny kreatywny komentarz: Sądze , iż kolejna część była jeszcze lpsza niż poprzednie. Nie prawdopodobne wręcz wydawało się ,żeRose będzie wściekła na Emcia ( bo za co ? co za głupia siksa:/ ) A bella zachowywał sie jak głupia torba xD

Powrót do góry Zobacz profil autora
Bells
Administrator



Dołączył: 29 Cze 2008
Posty: 968
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 18:45, 28 Sty 2009    Temat postu:
 
Eee tam Very Happy Bella to Bella - tutaj nie jest przynajmniej dziewczynką na każde skinienie Edwarda co w oryginale często się jej zdarza,.. Very Happy

Powrót do góry Zobacz profil autora
N_Cullen
Prawdziwy Cullen



Dołączył: 01 Sty 2009
Posty: 2239
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: WRock

PostWysłany: Śro 20:10, 28 Sty 2009    Temat postu:
 
oż to ci niespodzianka Very Happy a z kim bawił się Jake?? z Sethem?? no bo tylko oni zostali bez pary... ;D

Powrót do góry Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.twilightfan.fora.pl Strona Główna -> Proza, Fanficki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
Strona 3 z 10

 
Skocz do:  
 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

 
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo

Powered by phpBB © 2004 phpBB Group
Galaxian Theme 1.0.2 by Twisted Galaxy